Zbyszko Boruc, psycho 2
Zbyszko Boruc, psycho 2
Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc
132
BLOG

Manifest antypsychologiczny cz. 2

Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Jeszcze garść uwag (jako uzupełnienie mojego Manifestu) w temacie zrzucania z oczu zaćmy przysłaniającej realną wartość psychologii. Pobudziła mnie do tego kolejna zasłyszana wiadomość o jakiejś katastrofie. Zniszczenia, ranni, ofiary śmiertelne, ludzki dramat – ale bardzo szybko otrzymujemy pocieszającą informację: poszkodowani już znaleźli się pod opieką… psychologów. Jakże często słyszymy taki komunikat, przyzwyczailiśmy się już do tego, nieprawdaż?

Rozejrzyjmy się: nie ma w szkołach czy komisariatach socjologów, filozofów (słusznie zresztą) ani nawet stomatologów i lekarzy - ale są psycholodzy. Policjant, strażak po dramatycznej akcji idzie porozmawiać z… wiadomo. Obśmiewane w filmach czy publicystyce absurdy działają w najlepsze (jak wiele formalno-biurokratycznych idiotyzmów), choć są parodią troski o ludzi działających w ekstremalnych warunkach. Ta, gołym okiem widoczna, głupota ucieleśniana przez zbiurokratyzowaną psychologię, jest kpiną z dobra i pożytku, jest uciążliwością i złem, ale my daliśmy się niepostrzeżenie wtłoczyć w pełną trybów machinę urzędniczą udającą coś na kształt służby zdrowia.

Inne przykładowe kuriozum, które kiedyś wyłowiłem: w Suwałkach w ośrodku pomocy społecznej powiesił się chłopiec. Zrobił to, bo służby socjalne naszego państwa zdecydowały o tym, by przymusowo rozdzielić go z rodzicami, ci bowiem stracili mieszkanie i pogorszyły się warunki socjalne rodziny. Sprawą zainteresował się rzecznik praw dziecka i… nie, bynajmniej, nie postanowił interpelować by zmienić absurdalne prawo pozwalające na rozdzielanie rodzin. Rzecznik wyruszył z Warszawy „w teren” by pomóc w sprawie. Jak? Ano w najdoskonalszy sposób: wziął ze sobą dwóch psychologów. Domyślam się, że takich Jamesów Bondów psychologii, debeściaków ze stolicy. Pytam po co? Żeby pocieszyli rodziców rozpaczających po stracie syna? Toż dramat wydarzył się w wyniku działania instytucji zaludnianych właśnie przez psychologów, pedagogów, socjologów, „specjalistów”, którzy stali się sędziami w takich kwestiach. Jeszcze dwóch dodatkowych pojechało służbowo robić dobrze ofiarom ich kolegów z Podlasia? Śmiać się czy płakać? Ja zgrzytam zębami i trzęsę się z irytacji i oburzenia.

Przychodzi mi też do głowy, głośny swego czasu, przypadek rodziny Bajkowskich, którzy sami zgłosili się na terapię w wyniku czego odebrano im w dramatycznych okolicznościach dzieci. To już nie jest ewenement, takie sprawy stały się swego rodzaju ponurą normą. Przeżycia rodzin rozdzielanych mocą diagnoz stawianych przez psychologów rodzinnych to porażający przykład na to, do czego prowadzi danie im uprawnień tej rangi. Gdyby nie owo zaszczepienie nam w mózgach psychologicznych „specjalistów” to normalnemu człowiekowi do głowy by nie przyszło chodzić do jakiegoś speca z problemami jakie mieli Bajkowscy. Oni z pewnością wyleczyli się już z takich pomysłów, ale nasze pokolenie jest zainfekowane tego typu myśleniem, tą, cokolwiek bezrefleksyjną, wiarą w możliwości psychologów – rzecz jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie do pomyślenia.

Przychodnie, instytuty, poradnie mielą swymi zębiskami rzesze rodziców i dzieci zmuszanych, by załatwiać przeróżne zaświadczenia, przechodzić testy, odbywać rozmowy, wypełniać formularze, kolorować rysunki. Struktury zbudowane przez- i z psychologów rosną. Oceniają, klasyfikują, dystrybuują opinie i świadectwa, papierki przydatne lub wręcz niezbędne, by coś załatwić, by, generalnie, uzyskać prawo do decydowania o własnych losach. Nie my to robimy lecz oni, samozwańczy znawcy nas samych. Coraz częściej wydając nieformalne wyroki - jak u Bajkowskich. Jak ogromne obszary oddaliśmy im we władanie i potulnie idziemy na terapie, sesje, warsztaty – ileż tego!

Król-uczony, próbujący badać niedostępne rejony naszej psychiki, jest nagi, nagusieńki. Mimo to, ten uzurpator mości się ze swą golizną w roli modela i dyktatora mody. Wyartykułuję więc drugą część apelu: trzeba odwojować środowisko spod władzy psychologicznej biurokracji. Bo jest groźna i rośnie w siłę z pomocą rozrastającego się kuriozalnie ustawodawstwa, które z kolei psychologów stawia w pozycji ekspertów i arbitrów. Koło się zamyka. Dzieci będą nam zabierane, rodziny rozdzielane. Psychologowie na pierwszej linii frontu z rodziną – oni ją zastąpią „naukowo i specjalistycznie”.

Pojawić się może pytanie, czy są motorem procesów, czy tylko narzędziem. W mojej ocenie roztrząsanie tej kwestii nie jest specjalnie istotne. Są na pewno szalenie ważnym elementem rosnącego systemu ubezwłasnowolnienia nas. Nie tylko przez ingerencję w rodzinę, choć to wydaje mi się najgroźniejsze, najobrzydliwsze i barbarzyńskie. Są ważnym elementem i beneficjentem zachodzących procesów oraz samozwańczymi wykonawcami i sędziami. Rosną w siłę uzależniając od siebie resztę społeczeństwa.

Nie jest najważniejsze, czy przeważa wśród nich cynizm i interesowność, czy też użyteczna dla systemu naiwna ideowość i wiara, że służą dobrej sprawie. To tak jak z pożytecznymi idiotami zachodniego świata wspierającymi komunizm - czynili (i czynią) zło swą pychą i głupotą. Psycholodzy czynią zło coraz bardziej zinstytucjonalizowane i narzucane siłą. Zastopujmy to. Przywróćmy normalność. We własnych głowach i w bycie naszym społecznym, wspólnotowym. Nie stańmy się zgrają pajaców zalegających na kozetkach psychoanalityków lub petentów w psychologicznych instytucjach.

Psycholodzy, odejdźcie do nisz należnych raczkującym pseudonaukom. Wrócicie gdy będziecie mieli coś konkretnego do okazania. Astrologia i szamanizm też wpuszczone zostały na salony nauki dopiero gdy stały się astronomią, chemią, fizyką czy medycyną.
Przy okazji, dla tych, którzy uznają, że rozbrykałem się w niekompetentnym i napastliwym krytykowaniu szlachetnej i zbudowanej na mocnych fundamentach psychologii, polecam książkę doktora(!) tej dziedziny Tomasza Witkowskiego: „Zakazana psychologia”. Sporo tam soczystego materiału, który z satysfakcją odbieram jako solidne poparcie własnych intuicji i obserwacji.

Zupełnie nie rozumiem świata i chyba to napędza moją chęć, by się tym podzielić z innymi. Nie rozumiem świata, ale staram się go fotografować - zapraszam: Zbyszko Boruc - fotografia

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo