Kowal groźniejszy niż JKR

Stało się to, co przewidywałem od dawna i czego oczekiwałem. Paweł Kowal został przywódcą PJN. To jedyna postać, której odejścia z PiS naprawdę żałowałem. Reszty ani trochę. "Nowa Merkel" odchodzi w niesławie, skompromitowana do szpiku kości. Dziś cynicznie wyznała, że PJN powstał po to, by walczyć z PiS-em. A ja, naiwny, myślałem, że po to aby zmieniać Polskę (na lepsze). Dziś JKR zakończyła swoją polityczną karierę. Po tym wyznaniu jest skończona dla potencjalnego elektoratu PiS i nie sądzę, aby dostała miejsce na listach PO, bo któż ze zwolenników tej partii chciałby na nią zagłosować?

Ale Paweł Kowal jest groźniejszy dla PiS niż JKR. To bardzo inteligentny człowiek, świetny orator, sprawny polemista o dużej wiedzy. W PO takich nie ma, w PiS prawie nie ma. Może przyciągnąć do siebie potencjalny elektorat PiS, którego drażniła postać JKR, jej miałkość i bezideowość. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że Paweł będzie wkrótce czołowym politykiem w Polsce. Ale scenariusz widzę inny: po przegranych przez PJN wyborach (3-4%), jeśli w ogóle uda mu się zarejestrować listy, Kowal wróci do PiS  i obejmie tekę ministra spraw zagranicznych w nowym rządzie PiS.

A jeśli PJN do Sejmu wejdzie, będzie naturalnym koalicjantem Prawa i Sprawiedliwości. Szkoda tylko, że Kowal nie będzie kandydował, choć w tej sytuacji powinien.

W każdym razie jedno jest pewne: dziś poznaliśmy polityka, który rozbije duopol Kaczyński-Tusk.