Zarząd Krajowy Platformy Obywatelskiej zawiesił w prawach członków partii prezydenta Gliwic Zygmunta Frankiewicza i marszałka województwa śląskiego Janusza Moszyńskiego. Wszystko dlatego, że ośmielili się oni zorganizować konferencję programową bez zgody jaśnie panującego Donalda Tuska i jego przybocznych. Zamiast Tuska i Schetyny zaprosili innych działaczy Platformy: Jana Rokitę, Jarosława Gowina, Pawła Śpiewaka i Andrzeja Olechowskiego, a także działaczy spoza PO - europosła Pawła Piskorskiego i b. szefa partii Macieja Płażyńskiego. Władze PO uznały, że działacze organizując konferencję programową w Gliwicach bez wiedzy kierownictwa partii naruszyli statut i uchwałę Rady Krajowej, określającą tryb prac nad programem. - Liderom PO puściły nerwy. Otoczenie Donalda Tuska uznało, że gliwickie spotkanie to demonstracja wewnątrzpartyjnej opozycji, głównie Rokity, któremu przypisano inspirację imprezy – pisała w weekend prasa.
Konferencja, mimo zapowiedzi surowych kar dla jej uczestników, odbędzie się, a większość zaproszonych gości zamierza na nią przybyć. - Na organizowanie debat publicznych nie jest wymagana w Platformie zgoda. Taka zgoda była wymagana w PZPR – tymi słowami Jan Rokita odpowiedział na pytanie czy otrzymał zgodę na współorganizowanie konferencji. Afera wokół gliwickiej inicjatywy po raz kolejny ukazuje „demokratyczność” panującą w PO. Pierwszym takim sygnałem była awantura jaka wybuchła, gdy Rokita poparł Ryszarda Terleckiego w wyborach na prezydenta Krakowa. Odsądzano go wtedy od czci i wiary, nikt natomiast nie miał za złe poparcia jakiego Tomasz Szczypiński udzielił Jackowi Majchrowskiemu.Politycy Platformy często mówią, że różnorodność i demokratyczne obyczaje są jedną z cech PO. Jednocześnie podkreślają, że inne partie (głównie PiS i Samoobrona) to partie wodzowskie, w których nie można nic zrobić bez wiedzy i zgody szefa. Mam nadzieję, że jeszcze kilka sporów wokół konferencji takich jak ta w Gliwicach i opinia publiczna przestanie wierzyć w bzdury o demokracji w PO wygadywane przez jej polityków. Ta sytuacja ukazuje prawdziwe oblicze szefostwa Platformy, które chce mieć wpływ na wszystkich działaczy swojej partii i nie znosi odmiennego zdania. Baczny obserwator poczynań Donalda Tuska nie może mieć zresztą wątpliwości, że ten styl i sposób kierowania partią jest przez niego wykorzystywany od lat. On jako jedyny z trójki założycieli partii trzyma się władzy w partii. Zarówno Płażyński jak i Olechowski zostali dawno od kierowania PO odsunięci i albo odeszli z niej (Płażyński), albo już od lat nic w niej nie robią (Olechowski). Do kierowania partią Tusk dopuszcza tylko osoby sobie zaufane, prezentujące liberalne poglądy. Platforma jest jedyną partią, w której szefowie mają poglądy odmienne od wyborców. Partia Tuska od początku chciała uchodzić za ugrupowanie „wyznające„ liberalizm gospodarczy w połączeniu z obyczajowym konserwatyzmem. Jednak patrząc na jej poczynania oraz skład władz trudno uwierzyć, by Tuskowi naprawdę zależało na podkreśleniu jakichkolwiek wartości konserwatywnych. To dlatego nie dopuszcza on do władzy nikogo z otoczenia Rokity, będącego twarzą konserwatywnego skrzydła PO.Cieszę się, że po raz kolejny wyszło szydło z przewodniczącego Tuska. Mam nadzieję, że pozwoli to wyborcom przejrzeć na oczy i nie dać się mamić retoryką polityków Platformy Obywatelskiej. Myślę, że dzięki temu zrozumieją, że jest to ugrupowanie hipokrytów, którzy widzą wodza w innych partiach, a tyrana w swojej nie.
Jestem dziennikarzem i publicystą. Pracowałem m.in. w redakcji portalu Fronda.pl i Polskim Radiu. Byłem jednym z prowadzących audycję Frondy.pl w Radiu Warszawa (106,2). Publikowałem m.in. we "Frondzie", "Opcji na Prawo", "Idziemy", "Rzeczach Wspólnych" i "Gazecie Polskiej". KONTAKT: zaryn.blogi[at]gmail.com
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka