zeszyt-w-kratke zeszyt-w-kratke
528
BLOG

Przemilczane grzechy naszych rodziców..

zeszyt-w-kratke zeszyt-w-kratke Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5
Jest kilka rzeczy pewnych w naszych mediach, które poruszą opinię publiczną. To Katastrofa Smoleńska, pedofilia i aborcja. Regularnie któryś z tych tematów wraca na czołówki gazet. W zasadzie można rzec -na przemian.
 
Kilka tygodni temu abp Michalik napomknął o przyczynach pedofilii. Wskazał,  że całe zło ma źródło w rodzinie i propagandzie mającej przekonać dzieciaki, że seks to bułka z masłem i na jego niepożądane skutki najlepsza jest tabletka albo skrobaczka.
 
Jakaś niewiasta z dzieckiem tak poczuła się urażona słowami arcybiskupa, że pognała do sądu po zwrot czci i godności, a za nią murem stanęły szalone baby spod znaku feminizmu, które zadeklarowały poparcie dla niewiasty i zbierają podpisy po coś. Nie wiadomo po co.
 
Temat pedofilii, oprócz tego, że wszyscy nie mamy wątpliwości, iż haniebne jest wykorzystywanie seksualnie dzieci, ma jednak swoje drugie dno. To dno jest jak gleba, która daje początek temu, co na niej wyrośnie w przyszłości. O tym dnie próbują mówić ci, na których wylewa się pomyje z powodu przypadków pedofilii w ich środowisku. Jest to jedyna grupa, która tłumaczy się z własnych grzechów i jedyna, która musi się tłumaczyć ponieważ ani lekarze, ani nauczyciele ani prokuratorzy koloratek nie noszą.
 
Więc coraz bardziej odważnie, temat przyczyn pedofilii poruszają księża z nieznanych miast, na mało znanych portalach, a mimo to i tak węszący pedofilię dziennikarze wywęszą takiego nawet na końcu świata i nawet miesiąc później. A już tym bardziej gdy ksiądz się nie kaja, a nawet wręcz przeciwnie..
 
Ale po co ma się kajać skoro Episkopat Polski nabrał nawyku kajania się przed mediami?
 
Więc ksiądz ten, z miasta mało znanego, rozwinął to, za co kajał się abp Michalik i dołożył swoje by pokajać się mógł Episkopat. W obronie zbulwersowanych słowami księdza czytelników stanął nawet red. Terlikowski i Fronda, co nazwać można, nie dość, że cudownym przymierzem lewactwa z prawactwem, to jeszcze (i niestety) udowadnia, że o ile te dwa skrzydła nadają się do wzajemnego mordobicia, to już raczej nie do rządzenia. 
 
Ponieważ zakrzykują "niewygodne fakty"..
 
Więc rozwinę to, co zasugerował ksiądz Bochyński (bo o nim mowa) a czego nie rozwinęłam ostatnim razem, co wymaga wyjaśnienia a czego nie podjął żaden oświecony ekspert, których mamy przecież pod dostatkiem i na co dzień.
 
Ksiądz Bochyński sprawę postawił dość jasno. Jeżeli mówimy o małych dzieciach, które padają ofiarą zwyrodnialców- to wina jest ewidentnie po stronie rodziców. Za to, że nie reagują na zmianę zachowania dziecka, za to, że czasami przyzwalają na to, że współmałżonek rozładowuje napięcie seksualne na swoim potomstwie. Przesłanie słów księdza jest jasne: Dzieci są pod opieką rodziców i od nich powinny otrzymać pomoc.
 
 A co słyszymy w mediach? Że któreś było wykorzystywane przez kilka lat i nikt o tym nie wiedział..
 
Jak myślicie dlaczego?
 
Kilka lat temu bardzo głośna była Sprawa Josefa Fritzla. Nie muszę przypominać szczegółów, ale pewnie niewielu z Was wie, że przy tej okazji jedna z psychiatrów sądowych -Heidi Kastner napisała książkę opisującą jej doświadczenie zawodowe z austriackimi rodzinami i o tym jak lekko toleruje się pedofilię we współczesnych domach. Książka wywołała podobną biegunkę jak i u nas jakiekolwiek zasugerowanie, że są inne przyczyny pedofilii niż koloratka.
 
Zastanawialiście się kiedyś dlaczego ofiary pedofilii zaczynają mówić po 20-30 latach o swoim koszmarze? Oczywiście pomijając starą śpiewkę, że bały się zakapować księdza?
 
Odpowiedź jest prosta: wykorzystywanie seksualne w domach nie było niczym sensacyjnym. Byli w dzieciństwie molestowani ojcowie i matki, potem ich córki/synowie i tak przechodził zwyczaj z pokolenia na pokolenie. Dzieci nawet gdy się skarżyły, spotykały się z niechęcią rodziny. W czasach gdy chłop był na wagę złota, a rozwód stygmą na całe życie - przymykanie oczu na seksualne fantazje małżonka było koniecznością. W czasach gdy mężczyzna pracował a kobieta zajmowała się domem, decyzja o urządzeniu skandalu była przede wszystkim wydaniem wyroku na ofiary a nie na oprawcę.
 
Takie były czasy. Oczywiście nie było to nagminne, ale miało miejsce czego dowodem są dzisiejsi dorośli już ludzie, mówiący o swoich przeżyciach z dzieciństwa. I nie ma tutaj znaczenia czy łapy wyciągnął ksiądz, ojciec czy sąsiad. We wszystkich przypadkach mamy do czynienia z milczeniem dzieci, ich samotnością i brakiem pomocy ze strony rodziców.
 
Ale jest jeszcze jedna rzecz, o której wspomniał ksiądz Bochyński. Już nawet nie wspomnę dzieci prostytuujących się za narkotyki, kromkę chleba czy kasę na coś fajnego. Wspomniana Dominikana jest tak klasycznym przypadkiem wykorzystywania dzieci do najczarniejszej roboty, że trudno uwierzyć w zdziwienie i szok Oświeconości.
 
Ksiądz wspomniał też o starszych dzieciach, o tych, które szukają bliskości mężczyzny z różnych powodów. Także świadomie. I może pomyślicie teraz, że dziesięcio- jedenastolatek nie pcha się nikomu do łóżka, to ja Wam powiem, że czasem to się zdarza. Sama byłam świadkiem gdy z sanatorium dziecięcego odesłano karnie 10-latka za to, że w nocy pakował się starszym chłopcom do łóżka i to bynajmniej nie po to, by pogadać.
 
To się zdarza. Podobnie jak i zdarzają się mamusie, które pędzą dzieciaka na plebanię wiedząc, że coś wisi w powietrzu, ale mając nadzieję, że gdy sprawa się rypnie, wpadnie stały grosz jako zadośćuczynienie.
 
Oczywiście to nie tłumaczy dorosłych ludzi, którzy wykorzystują takie sytuacje i zaspokajają kosztem dzieci własne chucie. Dziecko to rzecz święta i każdy, kto użyje przemocy wobec niego powinien być przeklęty. Ale nie zapominajmy też ostatnich słów księdza Bochyńskiego z wywiadu: Księży jest tylko iluś na świecie, ale mężczyzn na świecie jest ileś tysięcy razy więcej. I te ileś tysięcy zachowuje się różnie.
 
Ile osób jeszcze nie powiedziało o swoim nieszczęściu, tylko dlatego, że do tej pory nie pogodziły się z tym, że straciły dziewictwo z rąk rodziców albo obcych za cichą zgodą rodziców? Myślicie, że łatwo się pogodzić z taką zdradą? Myślicie, że łatwo mówić chłopakowi o wstydzie i upokorzeniu jakiego doznał gdy ojciec wykorzystywał jego strach i bezsilność?
 
Ale w końcu nie chodzi o to rozwiązać problem pedofilii, dotrzeć do źródeł i zacząć temu zaradzać.. chodzi o to tylko by ganiać księdza. Jak śpiewał kiedyś polski boysband: nie chodzi o to by złapać króliczka - tylko gonić go.

Nieprawdaż święta Oświeconości? 

 

Przemyślenia czasem potargane

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo