Wielu normalnych ludzi zadaje sobie pytanie, czy politycy zachodni, w tym unijni, naprawdę wierzą w absurdy ideologii gender, która stoi za promocją poczynań środowisk LGBT. Tego nigdy się nie dowiemy, bo na szczerość z ich strony liczyć nie można, więc kwestię trzeba wyjaśnić od innej strony.
Trzeba sięgnąć do historii i przypomnieć sobie parę wątków z historii komunizmu w Związku Sowieckim czy Chinach. Trzeba wziąć pod uwagę modne szczególnie w epoce stalinowskiej osławione procedury samokrytyki czy oskarżania ludzi o absurdalne przewinienia, których nigdy nie popełnili i w które sami oskarżyciele nie wierzyli.
Zapewne chodziło o wyrobienie w obserwatorach przekonania, że Partia nabrała cech boskich i może ze wszystkim zrobić to, co zechce a jej wyroki są niepodważalne. Mogło też chodzić o efekty pragmatyczne i nie chodziło o dojście do prawdy, lecz o przyznanie się do absurdów i złamanie w ten sposób charakteru. Kontrola nad tak sponiewieranymi ofiarami pozwalała potem na dowolną ekwilibrystykę polityczną. W przypadku zlewaczonych polityków zachodnich chodzi zapewne o ten sam mechanizm.
Jednym słowem, gdy rozum śpi, rodzą się potwory i właśnie ten system wszedł w tę fazę. A jeden z potworów unijnych dał głos i zaczął bredzić coś o „zagłodzeniu” nieposłusznych państw. Lewactwo ma swoje sposoby na przywoływanie do posłuszeństwa ludzi, ale ten akurat sposób nie jest taki nowy. Wypróbował go wujaszek Stalin na Ukrainie. Hołodomor się zwał.
Inne tematy w dziale Polityka