Czytam wiele komentarzy na temat oceny polskiej polityki w sprawie Ukrainy i negatywnie oceniam ich większość. A to z powodu krótkiej perspektywy, zawężonego kontekstu i braku nie tylko odwagi fizycznej lecz także odwagi zmierzenia się z całościowym obrazem stanu rzeczy.
Mamy problem geopolityczny od wielu wieków, czyli problem sąsiedztwa agresywnej Rosji. Problem niezwykle kosztowny w skali historycznej. Ponieśliśmy gigantyczne straty w przeciągu paru wieków, więć nie ulega wątpliwości,że problem musi być rozwiązany. Nie należy więc chować głowy w piasek, tak jak czyni to zwykle Zachód lecz zmierzyć się z wyzwaniem.
Ktoś ma wątpliwości co do konieczności jego rozwiązania ?
Wiadomo też, że sami problemu Rosji nie rozwiążemy, że musimy skorzystać z pomocy innych, np. najbardziej liczymy na Amerykanów, ale ci traktują ten problem naiwnie przy pomocy strategii łatania chwilowych dziur.
A tu tymczasem, jakby pomimo naszych chęci i zamiarów, trafiła nam się niespodziewana okazja.
W tej chwili Ukraińcy ten nasz i ich problem starają się rozwiązać, nie tylko dla siebie, lecz i dla nas i w dużym stopniu im się udaje, można przewidywać, że w konsekwencji tego co się dzieje na Ukrainie, Rosja utraci swoją mocarstwową pozycję a za jakiś czas się rozleci. Ukraińcy walczą i własnej krwi nie żałują, a więc ich wkład jest niepodważalny. Trzeba zatem się do tego wkładu dorzucić. I tak się im nigdy nie wypłacimy.
Trwałe polityczne wyeliminowanie Rosji i redukcja jej potęgi warte jest każdych pieniędzy, więc pomoc Ukrainie należy potraktować jako inwestycję w przyszłość. Warto pomagać nie tylko uchodźcom lecz także wysyłać Ukraińcom każdą dostępną ilość broni oraz zachecać ochotników do pomocy Ukraińcom w walce zbrojnej. Taką okazję należy wykorzystać maksymalnie. A także wzywać inne kraje do włączenia się.
Koszty opieki nad uchodźcami powinny się ograniczyć do kwoty max 20 mld zł rocznie, co w porównaniu z polskim PKB jest kwotą niewygórowaną, szczególnie jeśli uwzględnimy korzyści z uniknięcia strat i czysty zysk geopolityczny w przyszlości. Chętnie dorzucę kilkaset zł miesięcznie przez parę lat na rzecz takiej pomocy, tak jak dotychczas wpłacam na konta fundacji opiekujących się chorymi dziećmi. Polacy nie są biedakami i nie muszą specjalnie mocno zaciskać pasa.
To byłby kolejny rozdział w realizacji scenariusza, ktory zapoczątkował ruch Solidarności swą odezwą do ludzi pracy w demoludach wystosowaną w r. 1981.
Inne tematy w dziale Polityka