Artykuł, który pojawił się na forum s24, skłonił mnie do polemiki.
https://www.salon24.pl/newsroom/1317416,koniec-jest-blisko-czeka-nas-walka-o-przetrwanie
Zanim przejdziemy do merytorycznej dyskusji na temat realności zmian klimatycznych, zgłośmy poważne zastrzeżenie na temat czynników, które taką dyskusję utrudniają lub uniemozliwiają.
Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na niewiarygodność lewicy, która temat zmian klimatycznych zmonopolizowała i wykorzystuje do promowania swojej agendy politycznej, w tym aborcji i metod kontroli populacji. Winą środowisk konserwatywnych jest oddanie pola lewactwu, bo przecież sama nazwa "konserwatyzm" wskazuje, że w orbicie zainteresowań konserwtystów winna być takżę konserwacja środowiska, nie tylko środowiska społecznego lecz i naturalnego.
Z drugiej strony występują interesy przedsiębiorstw przemysłowych, które skłaniają firmy do negowania wpływu ich działalności na naturę.
Po tych zastrzezeniach przejdźmy do meritum i wyznaczmy zakres dyskusji.
Po pierwsze, zastanówmy się nad realnością problemu. Najpierw pozwolę sobie spojrzeć na problem z mojej własnej perspektywy, choć trzeba pamiętać, że perspektywa taka jest niewystarczająca.
Otóż obserwuję pogodę od kilkudziesięciu lat i dostrzegam spore zmiany. Lat temu 40-50 można było zauważyć, że zdarzały się deszczowe "trzydniówki". Opady deszczu były dość systematyczne i rozłożone w czasie. Podobnie było z opadami śniegu, które były znacznie obfitsza a powłoka snieżna utrzymywała się znacznie dłużej. W tym roku w Gdańsku były ze trzy fale opadów śniegu, który utrzymywał się parę dni, a suma opadów nie przekroczyła razem ok. 30 cm. To tyle co nic. I tak to się powtarza od lat. Dzieci mają mniej okazji do saneczkowania i robienia ślizgawek.
Do tego intensywnie zajmuję się ogródkiem, niewielkim wprawdzie, ale gęstym od roślin i w okresie wiosennym, z uwagi na suszę, muszę wylewać ogromne ilości wody by go utrzymać w dobrej kondycji..
Po drugie, oglądam filmy przyrodnicze od wielu lat i obejrzałem ich setki i sugerują one dość jednoznacznie zmiany klimatyczne na lądzie i w morzu.
Po trzecie, proszę wziąć pod uwagę, że i grzyby dostrzegają tę zmianę i się przystosowują, więc pberwujemy, po dłuższych okresach letniej suszy, gigantyczny wysyp grzybów, które ludzie wynoszą z lasu koszami.
Po czwarte, jest bardzo prosty miernik zmian klimatycznych. Naukowcy, glacjolodzy wskazują, że lodowce się cofają, a to jest dowód ostateczny.
Po piąte, w miastach już dostrzeżono problem i ograniczono koszenie zieleni miejskiej by chronić glebę i rosliny przed wysuszeniem. A ignoranci, tacy jak Cejrowski, wydziwiają, że po co w mieście te łąki.
Jest jeszcze kwestia pochodzenia tych zmian klimatycznych i w przestrzeni medialnej przeważa teza, że mają one charakter anropogeniczny. Biorąc jednak pod uwagę naturę mediów i ich skłonność do wyolbrzymiania wszelkich kwestii pod kątem sensacyjności i straszenia oraz lewicowego przechyłu, nie mam pełnego przekonania do tez za czy przeciw. Jednak kwestia ma swój aspekt realny i mierzalny. Zastanówmy się nad tym ile miliardów ton odpadów wszelkiego rodzaju ludzkość produkuje co rok od setek już lat i czy nie ma to przełożenia na zmiany klimatyczne.
Tak więc należy uznać, iż jest coś na rzeczy, ale jednocześnie należy uważać na fałszywych proroków.
Inne tematy w dziale Rozmaitości