Moją nieustanną irytację wzbudzają analitycy snujący refleksje na rozmaite tematy bez uwzględnienia kontekstu. Takie refleksje okazują się bezpłodne i służą tylko wentylacji uczuć takiego błąkającego się analityka. Uwzględnianie kontekstu to podstawowa zasada metodologiczna, która pozwala wpisać określone wydarzenia w proces czy to historyczny czy też społeczny lub w łańcuch przyczynowo-skutkowy i pozwala na trafniejszą interpretację wydarzenia.
Przykładowo, na co wskazałem w innej notce, @kemir lamentuje w s24 nad programem TVRepublika bez uwzględnienia kontekstu struktury społeczno-politycznej w Polsce i jej zależności od czynników zewnętrznych. A TVRepublika nie funkcjonuje w próżni, lecz w takiej właśnie strukturze i reaguje na wpływy ze strony tej struktury.
Ale takie błędne analizy przydarzają się nawet profesjonalnym socjologom jak Marcin Palade, który wypowiada się w tygodniku Do Rzeczy. MP poddaje krytyce postawy polskich polityków w stosunku do "polskiej polityki wschodniej" i ma na myśli asymetrię w relacjach Polski z Litwą i Ukrainą, wskazując na zaniedbanian polskich interesów w tej asymetrycznej polityce.
Palade nie wie, co mówi. Zajmuje się kwestią polskich interesów zaniedbanych w relacjach z Litwą i Ukrainą, a nawet nie próbuje się zastanowić, jaki jest stosunek polskiej klasy politycznej do polskiego interesu narodowego tu w Polsce, w wewnętrznej polityce polskiej. Nie uświadamia sobie, że hasło: polski interes narodowy nie przejdzie przez gardło politykom spoza PISu ?
Specjalnie Palademu się nie dziwię - jest wielu znanych ludzi, którzy zdradzają oznaki zniecierpliwienia czy znudzenia kierunkiem polskiej, a właściwie "polskiej" polityki, że przypomnę Marka Migalskiego, ornitologa, który zapragnął fruwać, co się skończyło zderzeniem z glebą. Życie jest krótkie, a cała historia tzw. III RP jest pasmem pomyłek. Wszyscy bez wyjątku podlegają tej psychologicznej prawidłowości. Jednak życie społeczne toczy się w innym nieco wymiarze i w innej, ponadindywidualnej skali.
Polska klasa polityczna, poza PISem, nie jest autentyczną klasą polityczną i nie uznaje żadnego narodu i nie uznaje też żadnego polskiego interesu narodowego. Nie prowadzi więc merytorycznej polityki polskiej, ani wewnątrz ani na zewnątrz. Można więc śmiało powiedzieć, że poza PISem, polskiej polityki nie ma. Palademu wydaje się, że jeśli wymieni starych polityków na młodych, o orientacji bardziej biznesowej, pragmatycznej zamiast ideowej, to tym wreszcie uda się te obiektywne przeszkody natury przestrzeni społecznej jakimś cudem przeskoczyć. Nie da się i już.
Tusk prowadzi politykę niemiecką, jego ministrowie prowadzą urojoną politykę unijną, np. klimatyczną czy ideologiczną. Nam potrzebna jest polityka polska, n a r o d o w a , a taka polityka musi bazować na ideach kulturowych wykraczających poza proste instynkty.
Ale ten mój zarzut dotyczy nie tylko klasy politycznej, i interpretatorów działań tej klasy, dotyczy także obywateli. Tu podam typowy przykład odnoszący się do Ukrainy. Polacy zarzucają Ukraińcom, że myślą tylko o sobie, własnym interesie i promują banderyzm. Ale jakim prawem mają Polacy wymagania wobec Ukraińców, skoro tu, na własnym podwórku, nie potrafią zadbać o swój własny polski interes narodowy i wybierają polityków, którzy reprezentują obce interesy ? Na taką postawę jest jest jedna rada: kijem tego co nie pilnuje swego.
Tak więc drodzy państwo, jeśli się wypowiadacie na temat polityki polskiej, to zacząć musicie, nie ma lekko, od struktury naszej cywilizacji, i wizji natury ludzkiej w tej cywilizacji, bo to jest najszerszy kontekst, bez którego uwzględnienia, skazani będziecie na powielanie urojeń.
Problemy z interpretacją najprostszych wydarzeń i procesów nie wynikają tylko z indywidualnych błędów czy niedoróbek, lecz przede wszystkim z przesiąkniętej toksycznymi liberalnymi urojeniami mentalności i sfery publicznej, które zawładnęły umyslami.
Inne tematy w dziale Polityka