Jeżeli dzieci, a w tym przypadku chłopcy wychowywne są w rodzinie, z rodzeństwem czy bez,ogranicza to mozliwość zabaw rywalizacyjnych typowych dla chłopców.Po prostu naturalne środowisko rodzinne sprawuje kontrolę nad zachowaniami i sprzyja naturalnym relacjom, nie dupuszczając do przerostu niektórych form zachowań.
W środowisku przedszkolnym czy szkolnym,znacznie liczniejszym niż rodzinne, zabawy rywalizacyjne i dążenia do dominacji i ustalania hierarchii w grupie mogą rozwijać się w sposób nieumiarkowany prowadząc do bardziej intensywnego rozwoju skłonnośći rywalizacyjnych i przekształcania się ich w zdecydowane akty agresji i nagiej przemocy niczym nie limitowane.
W ten sposób relacje tego typu utrwalają się i przekształcają we trwałe wzorce i nawyki powtarzana następnie w życiu społecznym - a tym samym znacznej intensyfikacji w skali spolecznej ulegają zachowania rywalizacyjne i akty przemocy. Następuje powszechna brutalizacja zachowań.
Ponieważ szkoły są koedukacyjne, a procesy poznawcze i uczenie się u dziewcząt i chłopców przebiegają odmiennie wpływa to negatywnie zarówno na chłopców jak i dziewczęta. Początkowo następuje wyraźna segregacja w stosunku do dziewcząt, bardziej skłonnych do nauki.Chłopcy utwierdzają się w niechęci do nauki i tworzy się wśród nich wzorzec rywalizacyjuny w olewaniu nauki. Potencjał rozwojowy dziewczą też ulega zahamowaniu.
Ponadto dziewczęta zaczynają funkcjonować jako widownia przed którą chłopcy od pewnego wieku demonstrują swoje zapędy rywalizacyjne i dominacyjne.Ponieważ nauka szkolna nie jest kompatybilna z męskimi hormonami, nic dziwnego, że to dziewczyny uczą się lepiej co staje się dodatkowym źródłem stresu dla dorastających chłopców.
I tak powstaje błędne koło wzrostu agresji i niepowodzeń szkolnych.
Tak więc to szkoła w jej współczesnej postaci jest źródłem powszechnej barbaryzacji i powrotu do plemiennych reguł gry opartych na rywalizacji i dązeniu do dominacji widocznych wśród kiboli i zwolenników poszczególnych partii politycznych, ktore to reguły gry były typowe dla ludzi żyjących w plemiennych hordach kilkadziesiąt tysięcy lat temu.
Późniejsze życie osiadłe w grupach rodzinnych pozwoliło te skłonnośći nieco okiełznać. Obecnie, o dziwo, powszechna edukacja, oderwanie dzieci od rodziny i ich przebywanie w grupach rówieśniczych prowadzi ponownie do barbaryzacji i ożywienia plemiennych instynktów, co widać na ulicy i w polityce.
Kłania się "Władca much".
Rozbity na trzy etapy proces nauczania + przedszkole + nie daj Boże żłobek powoduje konieczność zmiany środowiska społecznego co parę lat, zwiększenie ilości okazji do rywalizacji i walki o dominację, utratę więzi i kontroli rodzinnej, konieczność adaptacji i rywalizacji o miejsce w grupie, narastanie stresu i przemocy.
A pani minister Hall proponuje działania zupełnie nie do rzeczy, bez styku z realiami.
Inne tematy w dziale Polityka