Myślałem, że padnę. Normalnie na miejscu. Wchodzę dzisiaj do kościoła jakiś kwadrans przed mszą i natykam się na proboszcza z grupą rozmówców. Do dziś myślałem, że proboszcz normalny. Ksiądz tradycjonalista, a przy tym z domieszką niemieckiej krwi, więc na komunistów cięty okrutnie. Podchodzę i słyszę: „Bo jak taki prezes zarabia trzysta tysięcy, to ja się nie dziwię, że ludzie robią rewolucje. Co to za nierówności społeczne są?!” Potem nastąpiło długie wyliczanie innych bogaczy, którzy zarabiają za dużo. I nie mówiono o nich bynajmniej z chrześcijańskim zrozumieniem, które proboszcz tak chętnie okazuje księżom-kapusiom. Od siebie dodam tylko, że z wymienionych znajomków proboszcza biedny żaden nie jest, a ten najbiedniejszy, i tak bogatszy ode mnie, jako jedyny do owych prezesów nic nie miał.
To jest w Polsce problem. Czy ktoś jest księdzem, czy byłym pezetpeerowcem, zawsze w czambuł potępi zarobki pięć albo więcej razy wyższe od średniej. Z jednym wyjątkiem. Sportowiec może zarabiać krocie. Bo lud sportowca kocha.
I tu leży sedno problemu – ludzie generalnie, a Polacy w szczególności nie kochają ludzi sukcesu (tak Bogiem a prawdą, to w ogóle nie kochają ludzi). W Polsce wykopanie rowu uważa się za pracę cięższą i potrzebniejszą niż oddłużenie wielkiej korporacji. Jeśli ktoś się nie spoci, to nie pracował. Jeżeli nie robi czterdzieści godzin w tygodniu, nie pracuje. Nie musi się troszczyć o nic przez resztę życia w wieku trzydziestu lat – znaczy złodziej.
Znam takich co robią na budowie. Mam nieszczęście mieszkać na ulicy, na której zdecydowana większość ludzi w moim wieku to uczniowie zawodówek. Wracają z praktyk – piją, plują, siedzą na ławce przed domem przez dziesięć godzin.
Znam też przyszłego prezesa. Urodzony już w Niemczech z polskich rodziców, przejmie firmę po ojcu. W wieku osiemnastu lat zna cztery języki, m rozległą wiedzę, panuje nad sobą jak żaden inny nastolatek.
Oni będą pracować za kilka lat. On pracuje już teraz. Oni zastrajkują być może kiedyś przed budynkiem jego zarządu. On nigdy od nikogo niczego nie będzie chciał. Oni okradną i sklną pracodawcę. On da chleb i szansę na lepsze wielu pracownikom. Oni oplują przechodnia. On pomoże staruszce przejść przez ulicę.
Czy nie jest wart dziesięć razy tyle co oni? Czy nie zasługuje na sto razy więcej?
Zasługuje. I dlatego ucieszę się, słysząc, że zarabia sto tysięcy euro. Bo myślę, że na swojej drodze pomoże on wielu ludziom. A pieniądz to nie środek płatniczy – to forma okazywania wdzięczności.
Twórca - raz na miesiąc, leniwy do imentu. Libertarianin - tyle wolności ile można tyle atlantyckiego imperializmu żeby zlikwidować jeszcze gorsze państwa. Amerykanin - i do tego nacjonalista! Przykład na to jak można nim zostać nie mając obywatelstwa i nigdy nie ruszając się z Europy. Transhumanista - religia taka, popularna szczególnie w Dolinie Krzemowej; głosi ze przy tym tempie postępu technicznego ludzie zaczną niedługo posiadać cechy boskie, a przynajmniej nadludzkie, takie jak dodatkowe zmysły czy nieśmiertelność, i z tego każdy już sobie sam wyciąga wnioski. Można sobie wierzyć, znajdować w tym pociechę, czuć się wyjątkowym i w imię tego tworzyć i zabijać, jak w przypadku każdej innej religii. GG: 7211588 - nabluzgaj mi w cztery oczy ;)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka