SLD chce legalizacji narkotyków miękkich. Jestem za, więc pierwszy raz w życiu poprę SLD. Nie dlatego, że wierzę w nieszkodliwość miękkich narkotyków (takiego zwierza nie ma!), ale że jako prawicowiec po prostu muszę być. Stosunek do prawa narkotykowego jest bowiem politycznym papierkiem lakmusowym. Specjalnie napisałem „prawo narkotykowe” – bo stosunek do dragów jako takich nie ma tu nic do rzeczy.
Z zamiarem napisania tego tekstu nosiłem się od dawna, ale zmobilizował mnie mistrz Jewropejczyk, który tutaj wygłosił poglądy zupełnie inne od moich, a niestety dla konserwatystów dość typowe. Niektórzy bowiem niestety próbują dorosłym ludziom narzucić zasady, które są piękne i słuszne, ale które egzekwować wypada tylko na własnych dzieciach. Autor stawia dwie dziwnie brzmiące w ustach wolnościowca tezy: że diler kogoś zabija i że legalizacja jest na rękę mafii, oraz jedna teza po prostu nieprawdziwa – że walka z przemysłem narkotykowym jest szczytna i komuś pomaga.
DILER NIKOGO NIE ZABIJA. W MOMENCIE DOKAONANIA WYBORU CZŁOWIEK ZABIJA SIĘ SAM. Czyli popełnia samobójstwo. Czy należy zabronić samobójstw? Wolność decydowania o własnym zdrowiu i życiu jest daleko ważniejsza od wolności słowa czy zgromadzeń. Jest wolnością fundamentalną, najbardziej oczywistą i potrzebną. Konsekwencją jej odebrania jest uznanie, że państwo ma prawo kazać nam rzucić palenie czy zaaplikować dietę warzywną dobra na serce. Jest to równoważne z uznaniem obywatela za trybik w machinie państwowej, a nie za samodzielną jednostkę. Komputer wariuje, naprawiamy, bo na jutro musi działać, żeby premier Kaczyński mógł się w Brukseli chwalić potencjałem informatycznym. Tak ten typ myślenia o człowieku jak o zwierzęciu hodowlanym wygląda. I jest po prostu ohydny.
Legalizacja to dla mafii śmierć – jest to oczywiste. Dziś mafia ma monopol – a legalizacja oznacza konkurencje, której nie można po cichu wytłuc, wiedząc, że na policję i tak z przyczyn oczywistych nie pójdzie. Większość ofiar śmiertelnych wśród narkomanów to ci, którym sprzedano dragi robione niepewnym sprzętem przez niepewnych ludzi – wiem o tym od człowieka, który sam narkomanem i dilerem był. Nie wiem czy jeszcze żyje. Spotkałem go na konferencji poświęconej problemowi narkomanii. Jeździł, próbując przekonać innych, by nie powtarzali jego błędów. I opowiadał zatrważające historie o chemiku, który nie mogąc opanować drżenia rąk dodał za dużo strychniny i zabił dwadzieścia cztery osoby, o wyrobach domowych dużo bardziej szkodliwych z powodu niskiej jakości, o tragediach ludzi, którzy sięgnęli pierwszy raz, i którzy pod wpływem wizji popełniali samobójstwa, bo brali po kryjomu, zamiast w specjalnym lokalu, gdzie ktoś mógłby ich uspokoić i zaopiekować się nimi. Krew tych ludzi jest na rękach nadętych moralistów – oni chcieli zabić się powoli, a dzięki prawu antynarkotykowemu po prostu się otruli. Czy zginęli by biorąc w specjalnych lokalach narkotyki przygotowane przez ludzi doświadczonych i samemu nieuzależnionych na profesjonalnym sprzęcie? I czy mafia nie straciłaby głównego źródła dochodów?
Z przemysłem narkotykowym walczy się na całym świecie, a efektem jest jedynie wielokrotne podbicie cen narkotyków, śmierć wspomnianych już ofiar braku profesjonalizmu producentów i wielu ludzi, jęczących w więzieniach i zabijanych tylko za to, że sprzedawali ludziom rzecz, której wielu pragnie najbardziej na świecie. Nie potrafię oglądać filmów o bohaterskich snajperach zabijających narkotykowych bossów. Czy mam prawo zabić gościa handlującego koszulkami z Che Guevarom, bo nie podoba mi się jego towar?
I jest jeszcze jeden argument za legalizacją – siła przykładu. Dziś narkoman się kryje. Nie widać jak umiera, jak wbija sobie w żyłę, jak żałośnie zachowuje się na haju – słychać za to w każdej szkole szepty dilerów. Czy ktoś będzie śmiał mi spojrzeć w twarz i zaproponować działę dwa kroki od umierającego w męczarniach dwudziestolatka? Dlatego niech Polska stanie się zagłębiem narkotykowym. Niech wymrą ludzie o słabej woli, jeśli koniecznie chcą, niech tu przyjadą i zostawią pieniądze ćpany z całego świata, i niech każde polskie dziecko zobaczy na ulicy jak zdycha heroinista !!! I ręczę, że tak, jak w ZSRR nikt nie kochał komunizmu, tak w Polsce nikt nie będzie kochał narkotyków.
Twórca - raz na miesiąc, leniwy do imentu. Libertarianin - tyle wolności ile można tyle atlantyckiego imperializmu żeby zlikwidować jeszcze gorsze państwa. Amerykanin - i do tego nacjonalista! Przykład na to jak można nim zostać nie mając obywatelstwa i nigdy nie ruszając się z Europy. Transhumanista - religia taka, popularna szczególnie w Dolinie Krzemowej; głosi ze przy tym tempie postępu technicznego ludzie zaczną niedługo posiadać cechy boskie, a przynajmniej nadludzkie, takie jak dodatkowe zmysły czy nieśmiertelność, i z tego każdy już sobie sam wyciąga wnioski. Można sobie wierzyć, znajdować w tym pociechę, czuć się wyjątkowym i w imię tego tworzyć i zabijać, jak w przypadku każdej innej religii. GG: 7211588 - nabluzgaj mi w cztery oczy ;)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka