Wojska ukraińskiego MSW ściągają do Kijowa – podaje tutajInteria. Wbrew stanowisku rzecznik tych wojsk związek między ich rozlokowaniem w stolicy a ostatnim kryzysem prezydent-rząd jest oczywisty. Ich choć nie bardzo wiem, kto teraz rzeczywiście sprawuje kontrolę nad tymi siłami – człowiek Juszczenki, który w piątek objął nad nimi dowództwo i oficjalnie wyłączył je spod komendy MSW, czy też ciągle szef tego resortu, człowiek Janukowycza, jedno jest pewne – armia zostanie użyta jako ultima ratio.
Los Ukrainy zależy od tego, kogo poprą jej siły zbrojne. Podobnie było ostatnio w Turcji – kiedy prawidłowość wyborów została zakwestionowana, media bez przerwy zdawały pytanie, co zrobi armia. Oczywiście w bardziej cywilizowanych krajach wojsko nie wchodzi co dwa lata do stolicy, aby przeforsować swojego kandydata, ale fakt pozostaje faktem – w każdym państwie rządzi nie ten, kto ma poparcie ludu, ale ten, komu armia w tym nie przeszkodzi.
Czy zatem ludowładztwo jest możliwe? Przecież społeczeństwo nie jest żadną zorganizowaną siłą mogącą powstrzymać armię, ergo obywatel nigdy nie będzie mógł być pewny, że jakiemuś generałowi nie zachce się przejąć władzy i rozpędzić zgromadzenia ludowego na cztery wiatry, jak to zrobił Piłsudski w maju dwudziestego szóstego. Jak zatem demokrację utrzymać? Są dwa sposoby, oba dobre, oba nie kolidujące ze sobą i oba właśnie na prostym ludzie oparte.
Sposób pierwszy to całkowita legalizacja posiadania broni palnej. „Broń palna to zęby amerykańskiego chłopa” – powiedział Thomas Jefferson i miał po stokroć rację. Bo wyobraźmy sobie tak sytuację - przewrót wojskowy, legalna władz aresztowana, generalicja ogłasza stan wojenny. No ludzie demonstrują w stolicy, wściekły tłum zaczyna demonstrować, szturmuje więzienie w którym przetrzymywany jest rząd. Co robi wojsko? Strzela. Drugi plac Tiananmen. A jak lud uzbrojony? Zwykły żołnierz tak chętnie do swoich nie strzela, ale jeszcze niechętniej wjeżdża czołgiem w miasto, w którym co trzecia rodzina posiada karabin wielkokalibrowy. Oczywiście samo założenie, że w dzisiejszych czasach ludzie stanęli by w obronie władzy, jest śmieszne, ale to tylko dowód na to, że demokracja nie wypaliła, a nie na absurdalność tej tezy. Bo przecież zwykli amerykańscy wieśniacy właśnie siłą wywalczyli sobie wolność i samorządność.
Jest też drugi sposób, bardziej w dzisiejszych czasach realny. Czy w Izraelu jest możliwy przewrót wojskowy bez zgody społeczeństwa? Nie, bo to właśnie społeczeństwo tworzy armię. Podobnie jest w Szwajcarii. Oczywiście, posiadanie armii zawodowej również jest konieczne. Jednak jej wpływ powinien być równoważony przez słabiej wyszkoloną i uzbrojoną, ale wielokrotnie liczniejszą milicję w formie Gwardii Narodowej czy Rezerwy. Każdy region musiałby wyekwipować pewien procent zdolnych do noszenia broni mężczyzn. Powoływani pod broń byliby tylko w wypadku wojny obronnej i niepokojów wewnętrznych. Zawodowa zaś armia byłaby zobligowana trzymać się z dala od stolicy i newralgicznych instytucji państwowych, wzorem starożytnego Rzymu, gdzie Italia była całkowicie zdemilitaryzowana prócz floty i pretorianów.
Tym, którzy w tym momencie pukają się w czoło zadam tylko jedno pytanie: co by się stało, gdyby w 1990 roku komunistyczna bądź co bądź armia odmówił słuchania rozkazów Wałęsy? A przykład z teraz – co by się stało gdyby armia i służby, przestraszone perspektywą dekomunizacji i rozliczenia afer wymówiły posłuszeństwo Kaczyńskiemu? Kto by nas chronił? I kto powstrzymałby armię? Wiecie? Co, Może profesor Drogi Bronisław Geremek wyszedłby przed czołgi machając różową pacyfą? I przemawiając głosem Świętego Franciszka zawróciłby je do koszar? No tak, On mógłby tego dokonać. Tylko co zrobić, gdyby uwiódłszy swym głosem czołgistów poprowadziłby ich na Pałac Prezydencki „w obronie demokracji” ?
Twórca - raz na miesiąc, leniwy do imentu. Libertarianin - tyle wolności ile można tyle atlantyckiego imperializmu żeby zlikwidować jeszcze gorsze państwa. Amerykanin - i do tego nacjonalista! Przykład na to jak można nim zostać nie mając obywatelstwa i nigdy nie ruszając się z Europy. Transhumanista - religia taka, popularna szczególnie w Dolinie Krzemowej; głosi ze przy tym tempie postępu technicznego ludzie zaczną niedługo posiadać cechy boskie, a przynajmniej nadludzkie, takie jak dodatkowe zmysły czy nieśmiertelność, i z tego każdy już sobie sam wyciąga wnioski. Można sobie wierzyć, znajdować w tym pociechę, czuć się wyjątkowym i w imię tego tworzyć i zabijać, jak w przypadku każdej innej religii. GG: 7211588 - nabluzgaj mi w cztery oczy ;)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka