Nie taka Polska straszna...

Po ostatnim weekendzie spędzonym w Krakowie mogłem dojść do niebywałego wręcz wniosku. Otóż Polska jest zupełnie normalnym krajem!

Przez trzy i pół dnia mijaliśmy uśmiechniętych ludzi, nikt nie wrzeszczał na mnie, że jakim prawem ośmielam się myśleć inaczej niż on. Zaden sfrustrowany histeryk nie krzyczał, że ludzie o pewnych poglądach to bydło i powinno się ich traktować właśnie jak bydło. Zadne polpociątko nie strzelało (ani nawet nie groziło strzelaniem) do ludzi za nieodpowiednie poglądy.

Gdyby percepcja tego kraju ograniczała się tylko do czytania Salonu24, jego wizja z oddalenia byłaby przerażająca. Na szczęście można od czasu do czasu przyjechać i skorygować. Ufffff!!!!!!

A już tak zupełnie przy okazji, drobna i wakacyjna polemika. Łukasz Warzecha, który - jak przeczytałem - straszył w Krakowie w tym samym czasie co ja, znalazł dowód ostateczny i miażdżący na wyższość własności prywatnej nad państwową. Otóż w prywatnym muzeum Czartoryskich można fotografować, a w państwowym Wawelu nie można. I bum! sprawa załatwiona! Nie sądzę, by pisał to całkiem poważnie, więc i moja mini-polemika jest średnio poważna, właśnie w takim wakacyjnym stylu.

W Krakowie można (za dodatkową opłatą) fotografować również w Kościele Mariackim (to jest firma państwowa czy prywatna?), a pod Krakowem - w kopalni w Wieliczce (obawiam się, że jest ona państwowa). W obu miejcach dają takie rzekomo samoprzylepne etykietki, które za żadne skarby nie chcą się przyklejać do ubrań.

Najlepsze jest to, że jako pozytywny przykład miejsca, w którym sprawa fotografowania jest prawidłowo rozwiązana, Łukasz Warzecha cytuje Luwr. A przecież trudno sobie wyobrazić coś bardziej państwowego niż Luwr.

A więc trochę straciłem orientację co do tego wywodu o wyższości tego nad owym. Ale spokojnie, jest przecież lato. Wszystko jest miłe, i Polska jest normalna, a to jest najważniejsze.