niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru
150
BLOG

sPISywanie

niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Było domeną opresyjnego państwa, jeszcze nie pałką czy innym środkiem bezpośredniego przymusu, ledwie nogą wsuniętą w drzwi, że żadnej prywatności, że mamy niezbywalne prawo wiedzieć czemu znalazłeś się tu i teraz właśnie.
Najpierw skutkowało przestrachem, że zwiną, zamkną „do wyjaśnienia”. Stopniowo stawało się rutyną, obowiązkowym do zaliczenia punktem późnego powrotu, opóźniającym marszrutę.
Pisali w swoich kapownikach twoje osobowe dane, wertowali obowiązkowy do posiadania przy sobie dowód, komentowali miejsce pracy. Nagabywali o przyczynę ‘przemieszczania się’, gdyby przenieść do tamtych zdarzeń dzisiejszą nomenklaturę. Udzielałeś zdawkowych, coraz bardziej lakonicznych odpowiedzi.
Czasem zdobywali się na inicjatywę. Kiedy nerwowo oczekiwałeś na zielone światło,  choć żywego ducha auta na horyzoncie nie było, jedynym powodem by nie przechodzić byli oni po drugiej stronie. I jak już na tym zielonym przeszedłeś, to próbowali wmówić, że na czerwonym. Niechętnie ustępowali przed logicznym argumentem, że ich widziałeś, że stałeś by nie wpakować się w ich łapy. Jakoś chłód logiki i spokojny ton ratował w beznadziejnej sytuacji. Nie byłeś tym awanturującym się pijaczkiem, na którego byli mentalnie (że nadużyjesz tego określenia) przygotowani.
Innym razem zszedłeś z plecakiem do podziemnego przejścia, gdy w szarówce świtu wracałeś z jakiegoś zagranicznego pobytu w celach swoich czyli naukowych. A oni że ‘halt’, że podejrzane iż nie przeszedłeś górą, bo przecież nic nie jeździ o tej porze. I co masz w tym plecaku, bo tu właśnie w okolicy włamanie było. I bebeszą ci te kartki zapisane po bibliotekach, aż dokopują się do przenośnego komputera, wtedy to rzadkość była i nie do końca wiedzieli co to. I już grzebią w ubraniach i skąd mamy wiedzieć że twoje, no udowodnij swoje prawo własności, że to nie z włamu łup.
Z czasem obojętnieli, wykonywali swoje rutynowe czynności, jakby istniał między wami niepisany układ, że jak się poddasz procedurze to wcześniej się zakończy.
Pewnego dnia stali jak zwykle na skrzyżowaniu, ty przeszedłeś na mrugającym żółtym, wyćwiczonym przez lata od-ruchem sięgałeś po dowód. A oni nic, zwyczajnie olewająco popatrzyli i niczego od ciebie nie chcieli, nic do ciebie nie mieli.  
Z niedowierzaniem szedłeś dalej, parę minut wcześniej włożyłeś klucz do zamka. Dopiero wtedy skonstatowałeś, że oto może kończy się epoka. Nie nadużywając słów, może nie epoka, nie era, ale po prostu nieciekawy czas. Potem mijałeś ich wielokrotnie, wycofali się w cień.
Teraz wrócili do praktyki. Interludium drobne minęło, wykonują czynności, jakby żadnej przerwy nie było. Spisują namiętnie wręcz, skwapliwość nie ogranicza się do wpisania do kapownika. Wyszli z cienia, w cień wycofać się musisz ty.  
Znowu dostaną do ręki całą atutową talię. Orzekną na miejscu, nie tylko spiszą ale i wystawią. I nie ma, że nie przyjmiesz. Kiedyś gdy nie przyjąłeś kierowali na kolegium, dodać mogli co im się żywnie spodobało, żeś się awanturował, rzucał, przeklinał, wygrażał, fizyczną nietykalność naruszał. Przyjmowałeś więc, godząc się na mniejszy wymiar. Bo nie miałeś szans udowodnienia, żeś nie czynił tego, co ci zarzucili.
Teraz nie będzie nawet iluzorycznej opcji, że nie przyjmiesz. Przyjąć musisz.  Jeśli się nie zgadzasz, będziesz musiał swą niewinność udowodnić. Żadnego jej domniemania nie dopuszcza się.
Spiszą, osądzą, ukarzą. Odwołania nie będzie, iluzja, że inaczej można zostanie naiwnym na marną pociechę.  Czas nieciekawy pętelką powraca.

inkszy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo