jeden

Od pewnej wyliczanki zacznę:

nie jest to stronka do mojej działalności biznesowej, niczego nie chcę tu sprzedac, zareklamowac, załatwic, żadnych porachunków osobistych nie mam na względzie,

Nie jest też moją intencją "klikalnośc", wytworzenie zainteresowania swoją osobą.

Wybieram anonimowośc, bo nie chodzi o 'ego trip'. Moje życie prywatne jest prywatne właśnie, nie bywam na społecznościowych portalach. Jest taka góralska przyśpiewka, która jest mi mottem: "Sabała zaśpiywoł, Krywań odpowiedzioł, była jego sprawa, nikt wiyncyj nie wiedzioł".

Mam dobre zajęcie, robię to, co lubię, nie mam potrzeby dowartościowywac się pod tym względem, ani pod żadnym innym.

Nie mam nieustannej potrzeby artykułowania swych myśli, staram się byc odpowiedzialny za to, co wypowiem, słowa mogą ranic bardziej niż broń.

Moim zamiarem jest krótka forma publicystyczna, w rozmiarze felietonu. Nie jestem w stanie z uwagi na zajęcia "w realu" pisac częściej, niż raz na kilka dni. Parę ulotnych obserwacji, którymi chciałbym się podzielic.

Wiem, z Mordoru w jakim się urodziłem i w jakim upłynęło mi dzieciństwo i młodośc, jak droga jest wolnośc słowa. Aby dac temu wyraz, postanowiłem formą tego bloga oddac cześc tym, którzy dla wolności słowa ponieśli ofiarę, chociażby drobną, czasem dużą zaś, ze swojej wolności, czy największą - z życia.

Samoograniczenie moje, jakie zakładam, a którego mam nadzieję przestrzegac - jeden list w tygodniu, nie więcej niż cztery strony, jak miał do tego prawo pewien człowiek uwięziony za domaganie się wolności słowa. Rezygnuję też z nadawania notkom tytułów, których zadaniem jest zawsze przyciągnięcie uwagi, będą tylko numery.

Ewentualnych komentatorów informuję, że moja wypowiedź kończy się tam, gdzie kończy się wpis. Za komentarze nie odpowiadam, zastrzegam też sobie prawo nie odpowiadania na nie. Odpowiedzialnośc za komentarze bierzecie na siebie Państwo. Będą to dla mnie "listy do redakcji"

Życzę wszystkim ewentualnym gościom pokoju i dobra.

Pierwszy wpis postaram się umieścic za kilka dni