Moje piosenki oddzieliły się ode mnie, zaczęły żyć własnym życiem, Po co miałem je śpiewać ludziom, którzy mieli je u siebie w domu, odsłuchali ileś tam razy, znali na pamięć? Powielać własny głos jak kalka?...
Każdy technologiczny gadżet jedną ręką coś daje, drugą odbiera. Na przykład samochód: pozwala szybko przemieszczać się w przestrzeni, ale oddziela od świata. Zapis magnetofonowy pozwala dotrzeć do niezliczonej liczby odbiorców, a jednocześnie czyni człowieka dodatkiem do kasety, płyty, kompaktu czy sraktu...
Był raz dobry świat..., Prószyński i S-ka, Warszawa 1999, str. 293
Wyniknęło z poprzedniej notki. Pograliśmy z Panią Zukosa pod nią parę Kelusa piosenek. Już wtedy miałem w pamięci te słowa. Gorzkie. No bo tak, gadaliśmy Kelusem, a Kelusa nie było. Bytem autonomicznym się stały te jego nagrania.
Musiałem do tej książki pojechać, by z niej zacytować. Wieczorem ryczały na polu jelenie. Wciągnął mnie znów ten Kelusa poemat prozą o własnej godności. Myślałem o niedawnych wynikach badania opinii. Osiemset tysięcy ludzi przyznaje się do opozycyjnej przeszłości.
Ustrzec się patosu, gdy o nim mówię, myślę. Jeżeli jakiś patos, to w stylu: „Na kapuście czarne liście...”
Panie Janku, potrzebny był mi pod tamtym tekstem Pański głos, potrzebny do dialogu o wyprowadzce, o ładowaniu gratów i starych rodziców na Wielki Wóz, „a co się nie zmieści, na mały”.
Nie szukam usprawiedliwienia, podaję uzasadnienie. Nieuprawnione użycie Pana tekstów zdarza się już nader często, gdy rok 1976 się przypomina, to w tle nieodmiennie leci „Czerwony Radom pamiętam siny...” muzak bez konkluzji, nawet „założymy nowy ZBOWiD” na ceremonii orderowania pożył własnym życiem. Wracam poczytać Pana, posłuchać, piszącego, śpiewającego nie oddzielonego od swojego tekstu; rzadko miałbym śmiałość i powód sam się odzywać.
Inne tematy w dziale Kultura