Pisać o widoku? Po co kłamać. Nie pragnienie widoku, lecz żądza czynu gnała nas tutaj. Przyznajmy jednak: - czy tylko na wyniosłych, wybitnych szczytach można przeżywać wielkie chwile upojenia pięknem gór? Czy nie z tą samą siłą, co rozległy widok szczytowy, przemawiają do duszy słoneczna zieleń hal i posępny mrok odwiecznej głębi leśnej, złota dal, zda się, wiecznie szczęśliwych nizin węgierskich, wichrami poszarpana limba, co czuwa nad cichą głębią jeziora, dzika pustynia szarymi piargami zasypanych kotlin górskich, ponura groza żlebami pooranych, czarnych ścian i wytworność fantastycznych turni?
Jedno nas tu piękno otacza, a jest nim cały świat górski.
Głęboki, wszechstronny wpływ wywiera na człowieka świat górski. Noce spędzone w skalnych kolebach czy w głuszy leśnej przy watrze, burze i deszcze, dujawice i kurniawy śnieżne, trudy i niewygody życia górskiego zahartowały ciało jego; godzinami trwające, wytężające wspinanie dodało ruchom zgrabności i pewności. Twarda walka ze skalnymi potworami nauczyła go energii i zaciętości, bezustanne niebezpieczeństwo odwagi i zimnej krwi.
...Nie zawsze jednak góry pozwalają bezkarnie wkradać się w swe tajniki, czerpać ze swych skarbów, zdzierać z siebie nimb niedostępności; czasami żądają od człowieka daniny, a wówczas ofiarą pada życie ludzkie. I mimo woli rodzi się tak często przez przeciwników taternictwa podnoszone pytanie: czy to, co ze skalnych krain dla ciała i duszy wynosimy, godne jest istotnie owej ofiary, którą przyroda niekiedy okupywać każe miłość do gór? – Różnie brzmieć może odpowiedź. Jeden, uniesiony fałszywym czy nieszczerym zapałem, potwierdzi; ja odpowiem przecząco: Nie! Są w życiu jeszcze inne szkoły woli i męstwa, oprócz mrocznych ścian i zawrotnych grani, są jeszcze inne godne człowieka walki, obok zwalczania krzesanic i fantastycznych turni, są szczytniejsze śmierci niż roztrzaskanie łba w przepaści.
Refleksje takie cisną się zwłaszcza, kiedy z gór nadejdą żałobne wieści. Tatry wydają się wówczas jakąś bezlitosną, wrogą potęgą, śmierć człowieka bezcelową, bezowocną. Rozum chce okiełznać ów wewnętrzny pęd ku górom, chłodna rozwaga wskazuje inne cele i dążenia. Myśl człowieka waha się, decyzja przechyla się wreszcie na niekorzyść turystyki.
Lecz cóż... Wstaje słoneczny ranek: szarzeją jeszcze doliny, lecz szczyty rozbłysły już słonecznym złotem. Powietrze jest zimne, rzeźwe, upija się nim, odurza pierś człowieka. Cała przyroda gra jakiś potężny hymn na cześć budzącego się życia... Człowiek nie lęka się już czarnych ścian, śmiało wyciąga rękę po ów złoty promień na szczycie... Rozumowe więzy, odwracające myśl od gór, opadły. Refleksje zastąpił młodzieńczy optymizm, który mówi: wrócimy z gór zdrowi! Nie! Wrócimy zdrowsi, bogatsi o przeżycie kilku cudnych dni.
Tak, kto góry naprawdę ukochał, temu niełatwo przyjdzie wyrwać z serca tę miłość, choćby nawet rozwaga i wyrachowanie inaczej uczynić kazały.
"Daleką granią" (1910) - Mieczysław Świerz (+ 05. 07.1929, zachodnia ściana Kościelca)
Inne tematy w dziale Rozmaitości