niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru
388
BLOG

Polska pod materacem

niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru Rozmaitości Obserwuj notkę 3

 

Stałaś skrywając się za firaną. Ulicą defilowali, jakby od zawsze byli u siebie. Jakby te głupie 20 lat nic nie znaczyło.

Nie zeszłaś na dół, aby euforią nieskrywaną bądź udawaną wybuchnąć. Kwieciem mundur obsypać. Pozostało Ci skrywanie. Łzy płynęły nie wstrzymywane po policzkach. Wielkie i gorzkie łzy nastolatki po miłosnym zawodzie. Ci w mundurach o miłym Ci kolorze kwaterowali w szkole naprzeciwko bardzo krótko, jakieś trzy dni. Rano ich już nie było. Zniknęli wraz z nie użytym orężem. Zabrali też wszystkie guziki, jakich mieli nie oddać.

 

Po nich znikać poczęli misjonarze, co chcieli zmieniać imiona, prostować nazwiska, powykręcane czasem i trudną pogodą historii, czasem jak rozdarte piorunem korpusy drzew. A oni chcieli prostego szeregu topól. Orali z wiarą, że to konieczne, że niepewny grunt wymaga solidnej rekultywacji.

 

Tego wszak nie mogłaś wiedzieć. Całe twoje szkolne życie budowali ci te obrazy, melancholią przesiąknięte płaczące wierzby, romantyczne ballady. Nie przystawały do industrialnego młyna, w jakim się poruszałaś. Do dwujęzyczności, tygla gdzie stopił się i zmieszał lud z różnych stron. Do widoków za oknem, do dźwięków wokół. Może dlatego tak nimi się zachłysnęłaś. Były inne.

 

Ojciec wracał wieczorami z biura konstrukcyjnego huty, niedawno przyszedł w rozterce wielkiej, bo kierownictwo poleciło mu przekazać zakład nowej władzy. Dyrektor już na walizkach, znikał bo nie było żadnego powodu dalej tu być, ta ziemia była dlań przejściowa.

 

Legendy opowiadają o pięknie pogody tej jesieni. Coś o niej też wspominałaś. Widzę Cię taką, jakiej nie mogłem znać, załzawioną przy oknie, gdy ulicą szła nowa historia. SA marschiert i Die Fahne hoch. Brunatny wrzask w jesiennej feerii. To nie byli dobrzy Niemcy, jakich znałaś, państwo z sąsiedztwa, do których chodziłaś poćwiczyć Beethovena na fortepianie. Ich fraza daleka była od tej z wierszy von Eichendorffa.

 

Potem otarłaś łzy. Po kilku dniach włożyłaś pod materac swego białego panieńskiego łóżka sztandar Twojej harcerskiej drużyny. Przyjęłaś na przechowanie, z nieokreślonym terminem odbioru.

 

Skrywanie było formą, jaka Ci pozostała. Stąd Twoje pytania, niepokój po dziesiątkach lat: czy jest bezpiecznie? Czy dobrze skryte? Sztandar Twej drużyny, z którą dotarłaś aż do Zaleszczyk, przechowałaś niczym wawelski arras. Nie oddałabyś go wszak w ręce tych, co po sześciu latach tak skwapliwie założyli biało-czerwone opaski. Włamywali się do opuszczonych mieszkań, wkradali podłymi czynami w łaski nowej władzy.

 

Ojciec znów wykonał służbowe polecenie zadbania o hutę, po pośpiesznym wyjeździe dyrekcji, tym razem w zachodnim kierunku. Wykonanie poprzedniego miało potem dla niego skutki bliskie śmiertelnym. W końcu wrócił. Ale to serce Twojej mamy nie wytrzymało bolesnych ciosów jakie przyniósł Wam ten brunatny czas, który zapoczątkowała jesień, kiedy 1. września nie zaczęła się szkoła.

 

Znałem dobrze to Twoje żelazne, na biało pomalowane łóżko. Stało wiele lat w naszym domu, z pamięcią Polski w jaką wierzyłaś, bezpieczną pod materacem.

(c) niziołek z Mordoru

inkszy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości