Wolała mówić, niż pisać. Być, przeżywać, patrzeć. Oczami do ócz więcej można widzieć niż zobaczyć.
Rzadko pisała, jak już, to takie listy. Znalazłem teraz.
Chciałam Ci napisać coś wcześniej, wtedy byłoby o trawie, na której spoczywam i o błękicie, co nad głową. I jeszcze może o słońcu, śliwkach, gruszkach, winogronach, kukurydzy, Smerekach i kto wie jeszcze o czym. Ale dziecko dopadło mój ostatni, przez co jedyny długopis i już go nie ma. Szczątek nie odnalazłam, a z całości tylko wkład ocalał…
Już nawet tamtego wkładu nie mam. Dziecko. Znalazłam jakiś długopis, wygląda mizernie bardzo, więc nie wiem na ile literek mi starczy. A jak nie starczy na jaką istotną rzecz, to krew sobie z aorty wytoczę. Żeby Ci ją napisać….
I Ona. Która jednak nie „matką”, nie „mamą”. Która Madonną, Królową ze złotem. Daleką i niepotrzebną. Tam daleką. Bliższą w przydrożnych kapliczkach i „Po górach, dolinach”, ale przez tradycję i polskość bardziej, niż przez coś innego.
Nie rozumiem Jej. Może nie trzeba, może to nie Ona dana ludziom, a ludzie Jej. Ma tyle oblicz, że trudno znaleźć to „naj”. Jahwe nie miał matki i przez to bardziej Bogiem. Bardziej boski, bo wielki. Nie dorosłam do chrześcijaństwa, chciałabym - jak żydzi - Boga co mocarzem wojny i cudotwórcą w chwale. Może kiedyś dorosnę….
Więc chyba jednak do zobaczenia, jeśli nie tam, to może całkiem gdzie indziej; gdziekolwiek i kiedykolwiek, zawsze jednakowo chętnie i miło.
Szkoda niszczyć czy odsyłać. Nie bardzo jest gdzie odesłać. Ale wola autorki rzecz święta.
Nie chciałam (to mocne od dość dawna postanowienie) żeby ślad po mnie został. Żeby nie – bo zajmie miejsce pod czy nad, a kiedyś wstążkę [z datami] dostanie. Tego nie chcę, bez względu na drugą część napisu na wstążce i tego, czyja ręka go wykona.
Znalazło się, więc wolę spełnić trzeba.
Inne tematy w dziale Rozmaitości