(c) z Mordoru
(c) z Mordoru
niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru
516
BLOG

niepotrzebne? Kościelec 1929 - Karakorum 2013 (II)

niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru Rozmaitości Obserwuj notkę 10

Dokończenie poprzedniej notki, o eksploracji, ryzyku, przygodzie, konsekwencjach.

Ale przecież ktoś jest winien, ktoś kogoś zostawił, zaniedbał, zaniechał. Własny tyłek i sławę mając na pierwszym miejscu. Klan samobójców, pchają się w kolejce po koniec ziemskiego bytowania. To choroba jest, powinno się tego zakazać. Takie opinie powracają, za każdym razem gdy wydarzy się śmierć w górach. Plotą swoje trzy-po-trzy o „kapliczkach straceńców” ludzie, co może nigdy nie spędzili nocy pod gołym niebem. W warunkach umiarkowanego klimatu, na niedużej wysokości.

 

Refleksje takie cisną się zwłaszcza, kiedy z gór nadejdą żałobne wieści. Tatry wydają się wówczas jakąś bezlitosną, wrogą potęgą, śmierć człowieka bezcelową, bezowocną.

 

Jakieś wyzwanie, rzucone młodszemu pokoleniu, zostańcie lodowymi wojownikami? Nie idźcie po łatwy wynik, zasłużcie na bycie „ice warriors”, chociaż to cholernie ciężkie. Nie dozwólcie, aby zanikł duch eksploracji, nie gnuśniejcie, podejmijcie po nas ten trud.

 

Marznięcie, wstawanie w środku nocy, ciężki koszmarnie plecak, wysokość od której początkowo boli tylko głowa, trudności wszelkie i to w rzadkiej obfitości. Przecież to bezsens.

 

Rozum chce okiełznać ów wewnętrzny pęd ku górom, chłodna rozwaga wskazuje inne cele i dążenia. Myśl człowieka waha się, decyzja przechyla się wreszcie na niekorzyść turystyki.

 

I mimo woli rodzi się tak często przez przeciwników taternictwa podnoszone pytanie: czy to, co ze skalnych krain dla ciała i duszy wynosimy, godne jest istotnie owej ofiary, którą przyroda niekiedy okupywać każe miłość do gór? – Różnie brzmieć może odpowiedź. Jeden, uniesiony fałszywym czy nieszczerym zapałem, potwierdzi; ja odpowiem przecząco: Nie!

 

Podczas swej ostatniej wspinaczki Mieczysław Świerz szedł z asekuracją. Kiedy wykruszył mu się chwyt, powiedział spokojnie „lecę” i zsuwał się z kawałkiem skały w ręce. Towarzysz, pokładając bezgraniczne zaufanie w umiejętności Świerza, raczej obserwował niż asekurował. Lina była luźna, pociągnięta spadającym ciałem uległa przecięciu o skałę.

 

Tak, kto góry naprawdę ukochał, temu niełatwo przyjdzie wyrwać z serca tę miłość, choćby nawet rozwaga i wyrachowanie inaczej uczynić kazały.

 

Popatrzcie kiedy w górę, na wielką ścianę zachodnią Kościelca. To była ostatnia ziemska droga autora przytaczanego tu czcionką book antiqua tekstu.  

 

Lecz cóż... Wstaje słoneczny ranek: szarzeją jeszcze doliny, lecz szczyty rozbłysły już słonecznym złotem. Powietrze jest zimne, rzeźwe, upija się nim, odurza pierś człowieka. Cała przyroda gra jakiś potężny hymn na cześć budzącego się życia... Człowiek nie lęka się już czarnych ścian, śmiało wyciąga rękę po ów złoty promień na szczycie...

 

Bo do czego w końcu dążymy? Do tej kupki dóbr, wartości dla nas jedynej? Żeby się z nimi w kurhanie zmieścić? Do sławy, że w annałach zapiszą? Do sukcesu, który zapewni „godziwą” egzystencję? Czy do złotego promienia na szczycie, który wart więcej niż życie?

 

Ale przecież,czy tylko na wyniosłych, wybitnych szczytach można przeżywać wielkie chwile upojenia pięknem gór? Czy nie z tą samą siłą, co rozległy widok szczytowy, przemawiają do duszy słoneczna zieleń hal i posępny mrok odwiecznej głębi leśnej, złota dal, zda się, wiecznie szczęśliwych nizin węgierskich, wichrami poszarpana limba, co czuwa nad cichą głębią jeziora, dzika pustynia szarymi piargami zasypanych kotlin górskich, ponura groza żlebami pooranych, czarnych ścian i wytworność fantastycznych turni?

 

Na ostatek: estetyzujące podejście do gór, scheda po Karłowiczu, której trochę jest w każdym ciągle wracającym tam, na miarę własnych, osobniczych możliwości.

 

Może warto odkurzać stare teksty, wracać do nich mimo odmiennej stylistyki? To nie tylko akademickie zajęcia z historii literatury; z sepiowych zdjęć patrzą na nas nieżyjący już ludzie, patrzą wierchy, co postarzały się od tamtych czasów wszak tylko trochę.

 

Epilog (nie mój)

 

„Są w życiu różne szkoły woli i męstwa.

Ale jest też taternictwo.


I jeśli ma swoich kochanków gotowych oddać za swą miłość życie, to niech dalej pięknie trwa.”

 

 

MACIEKIMACIEK 2 18 | 22.10.2013 22:06

 

nadużycie usuń odpowiedz (jak sobie życzysz, czytający)

 

 

Wszystkie cytaty, chyba że wskazano inaczej: Mieczysław Świerz „Daleką granią” (1910) († 05.07.1929, zachodnia ściana Kościelca)   

 

 

P.S.

Tak chciałem zakończyć. Wierci mnie do głębi jednak jeszcze inny cytat, zakończenie książki Lionela Terraya Les Conquérants de l'inutile (polski tytuł Niepotrzebne zwycięstwa). Swoisty happy end: „A ja tymczasem obniżać się będę po stopniach drabiny. Słabnąć będą moje siły i odwaga. I wkrótce Alpy staną się dla mnie najstraszliwszymi szczytami, takimi jakimi były kiedyś w czasach mej młodości. Jeżeli naprawdę żaden serak, żaden kamień, żadna szczelina nie czekają na mnie gdzieś w świecie, by zatrzymać bieg mojego życia, nadejdzie dzień, kiedy stary i zmęczony odnajdę spokój pomiędzy zwierzętami i kwiatami. Koło zamknie się i wreszcie zostanę prostym pastuchem, którym tak bardzo chciałem być w dzieciństwie.”

inkszy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Rozmaitości