Umieszczała swoje ręcznie pisane karteczki z manifestami na słupach. Tam, gdzie zwykle ogłoszenia bezpłatne się klei, że sprzedam, poszukuję, odstąpię, zgubiłem.
Kilka takich przeczytałem, w czasach kiedy szczytem komputera (a raczej marzeń o nim) był ZX Spectrum, państwo „jaruzelskie” emitowało bony na wszystko, a wyrazem buntu był „mój jest ten kawałek podłogi”.
Nie pamiętam literalnie treści tych przekazów, nie były to ściśle rzecz biorąc manifesty, w żadnym razie niezgrabne polityczne klamoty, bardziej przemyślenia, rozwiane włosy wolnej myśli. Pamiętam ich klimat, unikalność, radość kwitnącego kwiatu. Podpisano GLOSSEMATYKA.
Jej płeć podaję arbitralnie, wywodzę ją z feminine gender pseudonimu, starannego pisma notek, ciepła wolności, jaką pachniały owe karteczki. Odruchowo chciało się je po włosach delikatnie pogłaskać. Przekaz był wolny od sprzeczności, pełen prostoty, a przy tym wyczerpujący, spełniał więc warunki, jakie dla teorii języka nałożył w glossematyce Hjelmslev. Pseudonim - bo „nickname” było wtedy słowem ściśle angielskim, nikt nie pożyczył go jeszcze do internetowego nicka – był dobrany wielce adekwatnie.
Drobne działanie uliczne, bez spreju, scyzoryka do dziergania po ławkach, bez wielkoformatowych murali czy graffiti. Chciało się „GLOSSEMATYCE” podejmować działalność o mikro zasięgu, z żadnymi widokami na reakcję. Była cicha radość, gdy się trafiło na jej list do świata, do dziś ją pamiętam. Miało się pokusę wzięcia takiej kartki, uchronienia od zerwania czy zaklejenia płachtą jakiegoś plakatu. Nie. Zepsułbym ingerencją całą akcję.
Tak było, nie byłbym mocen tego zmyślić.
Kilka notek, zero komentarzy, zero „lajków”. Bilans mizerny, żaden portal nie promowałby czegoś takiego, no bo ile to-to generowałoby odsłon. A przecież, GLOSSEMATYKA została w mej pamięci jak jeden z nielicznych emblematów nadziei z tamtych czasów. Czy została księgową w GS-ie, czy panią w szkole, czy została w ogóle tu, gdzie tak nie przystawała ze swoją stokrotką nadziei? Potrafiła wyłuskać dyjament z kurzu codzienności; dedukując z miejsc, w jakich pojawiały się jej rękodzielnicze nalepki, są pewne szanse, że została terapeutą jakim. Tak byłoby może najlepiej, emanowało z „ogłoszeń” GLOSSEMATYKI empatyczne podejście do człowieka, wewnętrzne piękno.
koniec notki
Inne tematy w dziale Rozmaitości