Że cierpienie ma sens, że upokorzeni i zmaltretowani mają kogoś, kto rozumie.
Tego nie byłoby bez Wielkiego Piątku.
Papież Franciszek: „Przyjął ludzkie cierpienia, wziął je na siebie w swoim ciele, przeżywał każde z nich aż do końca. Doznał wszelkiego rodzaju udręk, zarówno moralnych, jak i fizycznych: zaznał głodu i zmęczenia, goryczy niezrozumienia, został zdradzony i opuszczony, ubiczowany i ukrzyżowany.”
Dzień pamięci o męce Jezusa to dzień nadziei wszystkich umęczonych, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Niezrozumianych, odrzuconych, zdradzonych, przegranych. Obolałych.
Niepotrzebni tego świata mają nadzieję. Co więcej, mają nadzieję, która przekracza wymiary tego świata. Prawa natury nie są jedynym „regulatorem”, umęczony i skatowany człowiek, któremu zdaje się, że opuścili go wszyscy, nawet Ojciec, nie odchodzi w nicość. Choć głupstwem jest dla świata, cennym jest nader, właśnie w swej nędzy, poniżeniu, wyszydzeniu, bólu ponad możliwości zniesienia. Paradoksalnie - właśnie oni mają ten skarb nadziei transcendentnej, przekraczającej limit świata.
Mówią, że jest „bez sensu”, proponują terapię „pain management”, sugerują, żeś zwariował albo wkrótce zwariujesz, jak nie zaaplikuje się czegoś na uśmierzenie. Gąbka podana na dzidzie.
Wojtyła dziękował chorym i cierpiącym za ich trwanie, z pokorą mówił, że są skarbem Kościoła.
Każdy pojedynczy człowiek, kupka nieszczęścia, marność i proch. Ma Sens.