Skąpa informacja, wypichcona z rewolucyjną czujnością przez "dzieci resortowe" skupione wokół "Gazety Wyborczej" i powtarzana, jota w jotę, przez pomniejsze rezonatory (ex.: TOK FM należący do "Agory"), nie pozwala na wyczerpujący komentarz wobec tego szokującego rozwoju wypadków. Milczenie profesora Nowaczyka, w tej sytuacji całkowicie usprawiedliwione, wynika z podporządkowania się opinii prawników, narzucających taki modus operandi, gdy sprawa wymusza wszczęcie postępowania sądowego. Pamiętajmy, zaatakowana została nie tylko kariera naukowa, ale i podstawy egzystencji Pana Profesora.
Oto , co wiemy napewno.
"Jestem wściekły. Czuję, że zostałem wystawiony, oszukany. Poproszono mnie o zgodę na spotkanie kurtuazyjne, a potem zostało to przedstawione, jakbym był zaangażowany w prace zespołu Macierewicza - twierdzi prof. Joseph R. Lakowicz z University of Maryland cytowany przez TOK FM."(*)
...Wow! Kur zapiał 3 razy , o północy... ?! "Powiadam ci, nie znam tego człowieka!" ..!? Are you serious?!
W taki, emocjonalnie nieproporcjonalny do zadarzenia sposób, pan Lakowicz, przełożony Kazimierza Nowaczyka, odsuwa od siebie jakąkolwiek asocjację z Zespołem Parlamentarnym, kiedy sprawa jego "kurtuazji" wypłynęła na światło dzienne.
Jak widać "kurtuazja" pana Lakowicza na pstrym koniu jeździ, upośledzonym przy tym wyraźną fotofobią.
Rodzi się pytanie: dlaczego nie wystarczyło pisemne dementi czy męska rozmowa z Nowaczykiem (jeśli zawinił) albo stosowne sprostowanie ze strony Zespołu Parlamentarnego in corpore? Dlaczego niesłychany stopień REPRESJI za zdarzenie nie wykraczające poza sferę relacji dżentelmeńskich?
W końcu nie od każdego wymaga się bezkompromisowości i osobistego poświęcenia, jakie prezentuje Nowaczyk, począwszy od czasów działalności opozycyjnej w Polsce. Podobnie, każdy ma prawo do wycofania danego słowa, nawet za cenę utraty, say.., zdolności honorowej, jak to między dżentelmenami bywa.
Zatem, komu , tak ostentacyjnie i a priori, udowadnia swoje "niepokalanie" Smoleńskiem pan Lakowicz - pytamy !?
What's our beef?
Cóż, "czynniki wpływu" z łatwością mogły wyreżyserować, a następnie przerysować całe zdarzenie i najpewniej to zrobiły. Trudno spekulować, nie ma dowodów.
Za to, jaskrawo rzucają się w oczy dwie kwestie:
- niechęć do asocjacji ze śledztwem smoleńskim NIE może warunkować nadużycia posiadanej pozycji służbowej dla represjonowania osoby, której przypisuje się 'mishab', który mogł być wynikiem nieporozumienia;
- ta sama niechęć, tym bardziej, NIE może naruszać wolności obywatelskich gwarantowanych Konstytucją (God bless America!), dyskryminując i zaszczuwając za uczestnictwo w owym śledztwie (discrimination and harassment).
Medialny blitzkrieg Lakowicza w stajniach należących do Michnika (i ski) wylewnie ilustruje personalną animozję, będącą czynnikiem sprawczym utraty pracy przez profesora Nowaczyka.
Dochodzimy do najważniejszego. Jak pomóc?
Kluby Gazety Polskiej przygotowały formaty e-mails do władz Uniwersytetu Maryland z prośbą o wysyłanie na rzecz poparcia Pana Profesora Nowaczyka. To najmniej co możemy zrobić.
http://www.klubygp.pl/akcja-wysylania-listow-w-obronie-prof-kazimierza-nowaczyka/
Czekamy na kolejne inicjatywy! Czas odrodzić ducha solidarności, bo "kiedy przyjdą po nas, oby został jeszcze ktoś, kto zabierze głos w naszej sprawie".
Korzystając z tej okazji, gorąco pozdrawiamy Pana Profesora Nowaczyka, kolegę blogera, zachęcając do napisania książki, będącej kolejnym świadectwem pomroku epoki postsmoleńskiej.
(*)http://natemat.pl/62177,ekspert-macierewicza-z-usa-nie-wiedzial-ze-posel-sie-na-niego-polwouje-jestem-wsciekly-czuje-ze-zostalem-wystawiony-oszukany