Feterniak Feterniak
187
BLOG

Edukacja, tradycja i uwłaszczenie - refleksji kilka po II Pelplińskim Areopagu

Feterniak Feterniak Kultura Obserwuj notkę 0

Żyjemy dziś w czasach, gdy każdy, kto ma chęć może ogłosić urbi et orbi, że zna receptę na różnorakie bolączki świata i praktycznie od ręki przekaz ten trafia do tysięcy odbiorców. Stąd mamy w Internecie setki ekspertów od polityki, gospodarki, historii, o szeroko pojętej kulturze nie wspominając. Praktycznie jedynym ograniczeniem są dziś techniczne uwarunkowania takowego przekazu oraz komunikacyjne umiejętności jego autora. Wszyscy przecież świetnie wiemy, że merytoryczne kompetencje dawno już zeszły na drugi, a może i trzeci plan. Odpowiednio popularne w sieci miejsce głoszenia swoich pomysłów oraz jakiś rodzaj charyzmy ich twórcy wystarczą do zdobycia popularności, nawet jak merytoryczność przedstawianych treści jest daleka od ideału. Rzecz jasna jak jeszcze przy okazji się jest jakimś celebrytą (a takowych dziś już nie kreuje tylko telewizja i plotkarska prasa), to i charyzma aż tak wielka być nie musi.

Dlatego przeglądając przepastne zasoby Internetu można często popaść w czarną rozpacz szukając sensownego komentarza, lub wartościowej analizy danego problemu. Daleko nie szukając, to cała gama pierwszoligowych „popularyzatorów historii”, często reklamujących się jako współpracownicy tego, czy innego poważnego medium, głosi światu tezy, które o zawał przyprawiają rzesze prawdziwych miłośników danej problematyki. Jeszcze gorzej z domorosłymi odkrywcami różnorakich tajemnic z przeszłości, a nie daj Boże wszechdziejowych tendencji. Prymitywne uproszczenie, coś, co można krótko nazwać wulgaryzowaniem ważnych problemów, atakuje nas prawie z każdej strony.

Piszę o tym jednak nie po to by załamywać ręce, ale by, mając świadomość tej sytuacji, zachęcić do zapoznawania się z owocem takich działań jak kolejna edycja Areopagu Pelplińskiego. Wydarzenie to nawiązuje do znanych w całej Polsce Spotkań Pelplińskich, przeżywających swoje apogeum u schyłku PRL-u. Była to jedna z tych nielicznych, w skali całego kraju, inicjatyw, gdzie ludzie świeccy na poważnie dyskutowali z ludźmi Kościoła – a zwłaszcza z duchowną elitą intelektualną. Tym ważniejsza, że tak moderatorzy tego przedsięwzięcia, że o uczestnikach nie wspominając, zaszli daleko i mieli (i mają) spory wpływ na to, co się w Polsce dzieje. W Pelplinie dyskutowali późniejsi biskupi, rektorzy, posłowie, senatorowie, wojewodowie i marszałkowie. I dyskutowali na poważnie, bez fałszywej czołobitności, ale i bez wywyższania się z tego czy innego powodu. Spotkania jednak umarły swoistą śmiercią naturalną, gdy nastała III RP i ich uczestnicy zyskali nagle możliwości by sprawy, nad którymi do tej pory jedynie dyskutowano, spróbować wprowadzać w życie. Z czym, na polu tak świeckim, jak i kościelnym, bywało bardzo różnie.

Kilka lat temu, gdy w Pelplinie pojawili się nowi biskupi, a i okoliczności otaczającego nas świata stawały się takie, a nie inne, pojawił się pomysł na próbę reaktywacji ducha Spotkań. Podjęło się tego ze strony świeckich środowisko Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, a duchownych naukowcy z pelplińskiego WSD i toruńskiego UMK. W roku ubiegłym skromnie, ale bardzo ciekawie na pierwszym areopagu debatowano nad wiarą na Pomorzu. W tym (odbył się 22 i 23 kwietnia) pochylano się nad tematem niezwykle aktualnym, a mianowicie nad edukacją.

W tym miejscu mogę zachęcić wszystkich do odsłuchania sobie zapisu wystąpień i dyskusji, jaki jest dostępny na portalu diecezjalnego Radia Głos.  Z tego bogatego programu chciałbym jednak pochylić się nad dwugłosem, jaki zaistniał pierwszego dnia areopagu między profesorami: Cezarym Obracht-Prondzyńskim – socjologiem i historykiem z Gdańska oraz ks. Janem Perszonem - teologiem i etnografem z Torunia. Dwugłosu dotyczącego kwestii bardzo ważnej i nad wyraz aktualnej. Obaj mówili generalnie o edukacji. Obracht-Prondzyński o wartościach szkolnych na rozdrożu, zaś ks. Perszon o szkolnych kontekstach widocznego dziś powszechnie kulturowego zerwania z tradycją. Jednak w trakcie swojego wystąpienia ksiądz profesor przedstawił bardzo ciekawą, autorską koncepcję czym, według niego, jest „tradycyjna religijność” oraz jakie są przyczyny widocznego dziś już gołym okiem owego zerwania z tradycją. Tutaj od razu warto podeprzeć się wnioskami z zeszłorocznego Areopagu, gdzie, głownie duchowni badacze w bardzo prosty sposób wykazywali jak wielka zmiana kulturowa zaszła w naszym kraju w ostatnim półwieczu. Proste analizy chrztów, ślubów, rozwodów, wsparte wnioskami z badań nad nauczaniem religii pokazują jasno, że Polacy AD 2016 są już całkiem innymi Polakami niż ci AD 1966.

Na tym tle bardzo ciekawie wybrzmiał właśnie referat ks. profesora Perszona (do odsłuchania tutaj: http://www.radioglos.pl/wiadomosci/regionalne/2129-rozpoczal-sie-ii-pelplinski-areopag), który zwrócił uwagę na kilka ciekawych rzeczy. Po pierwsze, że korzenie owej tradycyjnej religijności, czy też szerzej tradycyjnych wartości kulturalnych opartych na religii, nie są aż tak głębokie, jak się często wydaje. Dopiero nauka czytania i zmiany społeczne XIX wieku pozwoliły rzeszom wiernym na aktywne i świadome uczestnictwo w życiu Kościoła. Ksiądz Profesor postawił wręcz tezę, że stulecie od połowy XIX do połowy XX wieku to okres apogeum religijności mieszkańców Pomorza Gdańskiego, a być może i całej polski. Religijności z punktu widzenia teologów a nie kulturoznawców. Zaś ostatnie półwiecze to okres dramatycznego odchodzenia od tego „apogeum” wynikającego z gwałtownej zmiany kulturowej wywołanej głównie przez media: najpierw telewizję, a później Internet. Ks. Perszon bardzo sugestywnie dzielił się swoimi badaniami nad zachowaniami dzisiejszej młodzieży i smutnych wniosków, do jakich one prowadzą. Najkrócej można te rozważania podsumować, że tradycja, jako wartość przestała się liczyć. Chociaż nikt tego nie mówi, a wręcz owa tradycja jest na ustach wielu, to klasyczny ciąg nieustającej zmiany społecznej, w której nowe rzeczy wynikają ze starych, zamiera. Wynika to głównie z zmian zewnętrznych. Zmienia się środowisko, w którym żyjemy, które powoduje, że doświadczenia naszych przodków przestają być atrakcyjne. Pomysłu jak to dziś zatrzymać niestety brak.

Z częścią tez ks. prof. Perszona polemizował w dyskusji rzeczony prof. Obracht-Prondzyński (który wcześniej wygłosił też referat - dyskusja od 14 minuty i 50 sec.). Polemizował z sprawami zasadniczymi. Po pierwsze zwrócił uwagę, że tenże okres „apogeum tradycyjnej religijności” od połowy XIX wieku był w istocie bezpośrednim efektem jednej z największych zmian kulturowo-społecznych w całej historii. Mowa rzecz jasna o uwłaszczeniu. Ten lekceważony zazwyczaj proces (zwłaszcza przez wspomnianych różnej maści popularyzatorów) zlikwidował przecież stosunki społeczno-kulturowe istniejące od dobrego pół tysiąca lat! Pozbawił znacznego odsetka populacji (w realiach pomorskich mowa i o 70%) tradycyjnych form życia, zarobku i mieszkania. Pchnął dziesiątki tysięcy ludzi do miast, obcych krajów, a nawet i za ocean. Religijność ludzi z przełomu XIX i XX wieku pewnie zasługuje na pochwały ze strony teologów, ale była owocem ogromnej zmiany kulturowej. Tradycyjna rodzina z połowy XIX wieku, dla ludzi sto lat wcześniejszych byłaby jakimiś patologicznym dziwem.

Z tym współbrzmi inny fakt dotyczący właśnie kultury, jako takiej. Na Pomorzu uwłaszczeniu towarzyszyła, praktycznie równolegle, alfabetyzacja społeczeństwa. Już w drugiej połowie XIX wieku czytać potrafili praktycznie wszyscy. I właśnie nauka czytania była, wedle kaszubskiego profesora, o wiele większą zmianą niż popularyzacja telewizji, czy Internetu w ostatnim półwieczu. Czytanie zmieniło świadomość „zwykłych zjadaczy chleba” w o wiele większym stopniu niż wszystkie elektroniczne media razem wzięte. I historycy znają setki ówczesnych refleksji, które doskonale współbrzmią z dzisiejszym łamaniem rąk nad upadkiem tradycji, historycznych wartości, czy zwyczajów. Ludzie wtedy chcieli być tak samo nowocześni, tak ja my dzisiaj. Masowa prasa, tak polska, jak i niemiecka na przełomie XIX i XX wieku była o wiele skuteczniejszym demiurgiem umysłowości społeczeństwa niż dzisiejsze media. Acz profesor Obracht-Prondzyński zgodził się z wieloma konkluzjami ks. Jana Perszona, to zwracał uwagę, zastanawiając się nad dzisiejszą sytuacją społeczno-kulturalną, należy sięgać o wiele głębiej niż do PRL-u, i szerzej niż tylko do wyświechtanych opiniach o zgubnym wpływie Internetu.

To są rzecz jasna jedynie wyciągnięte przeze mnie fragmenty bardzo ciekawych wystąpień obu naukowców, gdzie poruszano inne, równie ciekawe wątki. Zaś do przytoczenia tej ciekawej dyskusji natchnął mnie artykuł, w którym kolejny specjalista od etnografii opisuje niewolnictwo polskich chłopów pańszczyźnianych. Pomysł na to, że pańszczyzna była rodzajem niewolnictwa mocno zaczął wybrzmiewać już parę lat temu i co istotne jest podnoszony przez różnej maści specjalistów, też akademickich, zajmujących się kulturą ludową. Różnej maści, acz nie natrafiłem by podtrzymywał tą tezę historyk zajmujący się sprawami gospodarczo-społecznymi okresu nowożytnego. Jakoś mnie to nie dziwi, bo opinia ta dla osoby choćby pobieżnie zajmującej się tą tematyką, jest po prostu nie do utrzymania. Aż dziwi jednak, że owi specjaliści od niewolnictwa polskich chłopów nie wychwycili w swoich badaniach wielkiej społecznej zmiany, jaką było uwłaszczenie chłopów. Podarować im już możemy ten proces u nas – w zaborze pruskim, ale nie dostrzeżenie postuwłaszczeniowej traumy w Galicji, w Kongresówce? Problemów, o których pisano w każdym praktycznie literackim dziele pochylającym się nad życiem włościan w II połowie XIX wieku? Pamiętamy z jakiej okazji do „ciupy” trafił Antek Boryna? Co było osią „Placówki” Prusa?

Dla tysięcy chłopów uwłaszczenie było gorzkim, wręcz tragicznym doświadczeniem, z którego zyski czerpali tylko nieliczni wśród nich. Było procesem, który ukształtował cała dzisiejszą rzeczywistość w stopniu o wiele większym niż reforma rolna, pokomunistyczna prywatyzacja, czy cyfryzacja społeczeństwa. Dla mnie zaś niezwykle budujące (i świadczące niezwykle dodatnio o naukowych kompetencjach uczestników) było pojawienie się tego wątku w dyskusji o problemach współczesnej edukacji. Niezwykle rzadko dziś przy stawianiu różnorakich recept sięga się do sedna problemów, analizuje się wszystkie istotne czynniki. Cieszy, że Pelplin takimi debatami wraca do swojej roli „pomorskich Aten”. Zaś o wiele skromniejszy i robiony z o wiele większą pompą areopag była na pewno o wiele bardziej intelektualnie twórczy niż odbywający się równolegle Pomorski Kongres Obywatelski w Gdańsku. Zaś materialnym owocem tego spotkania jest śpiewnik wzbogacony płytą CD poświecony tradycyjnym kaszubskim pieśniom śpiewanym w trakcie „pustej nocy” – modlitewnego czuwania nad ciałem zmarłego na noc przed pogrzebem. Przygotowana przez wspominanego tutaj już ks. prof. Jana Perszona. Którą, jak i publikację z ubiegłorocznego Aregopagu o religijności Pomorza, gorąco polecam.

 

Feterniak
O mnie Feterniak

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura