To pierwszy amerykański film o historii Polski. Wreszcie opowiadamy nasze dzieje jak na zwycięzców przystało. Idźcie na "Legiony"
To nie ja, to Łukasz Adamski, znawca latawca. Dałem się nabrać i poszedłem. Poszedłem tym bardziej, że niemiecki portal dla wasserpolniszów "Interia" zjechał Legiony z góry na dół. "No to pójdę, na pewno chcą zohydzić, bo taka ich rola" - pomyślałem. I poszedłem.
140 minut to z moich obliczeń 2 godziny i 20 minut. O 2 godziny za dużo. Historia o niczym, źle opowiedziana, z niezrozumiałymi wątkami, dłuuuuuuużyzny, emocji zero. Tak zachwalana scena szarży pod Rokitną, ustępuje moim zdaniem np. szarży ułanów z "Hubala" z jej wspaniałą muzyką. JEDNO WIELKIE ROZCZAROWANIE za 27 milionów. To już "Bitwa Warszawska" jest lepsza. Jeden jedyny pozytywny aspekt to że można zobaczyć jak Legiony się prezentowały. Taka jakby większa grupa rekonstrukcyjna w akcji.
Nie idźcie na "Legiony". A jak chcecie, to idźcie. Ostrzegałem.