"Pojechałem na krótko do Berlina. Tam o Polsce mówi się same komplementy. Polska jest dziś nadzieją Europy, mówi znany polityk. Rozmowa toczy się w siedzibie fundacji Adenauera. W samolocie czytam międzynarodową prasę i odnajduję teksty, w których znów Polska gra rolę prymusa."
Kazimierz Wóycicki.
Po dzisiejszym wpisie traktuję go jak uosobienie zakompleksiałych, zdziecinniałych elit o niewolniczej mentalności, ponad wszystko łaknących pochwał od "starszych i mądrzejszych".
Bo nie dopuszczam myśli, ze za tekstem na salonowej 1 kryje się coś innego niż dziecięca naiwność, chęć wsparcia premiera Tuska i odsunięcia przerażającej dla obozu III RP wizji recydywy IV. Czyli to, co w DORAZNEJ perspektywie Fundacja Adenauera chce w Polsce osiągnąć.
Pomysł, żeby brać za dobrą monetę niemieckie zachwyty, serwowane w dodatku przez Fundację Adenauera, jest z kosmosu. Tego rodzaju fundacje pełnią rolę narzędzia polityki zagranicznej poważnych krajów, a robić politykę to znaczy tam (bo przecież nie u nas... u nas elity są od "łykania" pochwał i małpowania mód) konsekwentnie, przez dziesiątki lat, realizować swoje strategiczne cele. Bo Niemcy mają strategiczne cele. To, oczywiście truizmy, ale jak widać, niestety, trzeba je powtarzać. Ciekaw jestem, swoją drogą, jak strategiczne cele Niemiec widzi pan Wóycicki. I czy w ogóle je widzi, bo może nie. Nie zdziwiłbym się.
Jest jeszcze jedna sprawa. Kazimierz Wóycicki jest niemalże wychowankiem Fundacji Adenauera. Niemcy wydali na niego spore pieniądze, a on od lat robi u nas za specjalistę w sprawach współpracy i niemiecko-polskiego pojednania, niemieckich rozliczeń z historią, geopolityki.Opisuje to wszystko w licznych artykułach prasowych, podręcznikach akademickich oraz ksiązkach wydawanych często za niemieckie pieniądze. Jak opisuje ? Proszę przeczytać jego dzisiejszy tekst, bo choć to tylko próbka, to wielce charakterystyczna. Czyż nie wzbudza u lemingów wdzięczności i zaufania do Niemiec? Nie mówię już o nachalnym popieraniu Tuska, w końcu Tusk to dla naszego sąsiada tylko taktyka.
Na koniec uwaga o korzystaniu z rozmaitych zagranicznych fundacji, stypendiów, nagród. Nie widzę w tym nic złego, a nawet gorąco polecam brać jak dają. Spójrzmy, jak chętnie robią to tacy , na przykład, Chińczycy. Dziesiątki tysięcy młodych, najzdolniejszych Chińczyków kształci się za granicą, w tym na koszt zachodnich podatników, w tym Europie. To pewnie będą kiedyś chińskie elity. Pytanie retoryczne - wobec kogo będą oni lojalni ? Czyje interesy będą realizować i dlaczego będą to interesy Chińskie ? Chińczycy potrafią, trzeba patrzeć na nich z zazdrością. Ale podobno to straszni nacjonaliści i nawet przewodniczący Mao nie chciał tego zmieniać.
Podsumowując, można śmiało uznać, że Fundacja Adenauera nie marnuje pieniędzy niemieckich podatników, przynajmniej jeśli chodzi o polskich stypendystów.
Inne tematy w dziale Polityka