Srodowiska lansujące polityczną poprawność nie gorszą się czynami, nawet tymi najbardziej niesmacznymi, wzbudzajacymi odruchową odrazę. Wręcz przeciwnie, nie widzą one nic złego w publicznym demonstrowaniu rzeczy wzbudzających u normalnych ludzi odruchy wymiotne. Także pieszczotliwe określanie porannych skutków uprawiania nocnych obrzydliwości w Sejmie RP ("Pupa mnie boli" - Biedroń) nie wzbudza u postępowców niesmaku.
Jednak nie ma zmiłuj się, kiedy ktoś opisze te praktyki językiem dosadnym, acz pozbawionym wulgaryzmów, używając określeń starotestamentowych ( sodomita), nawiązujących do antyku (pederasta) albo medycznych ( penetracja odbytu, członek, homoseksualista)
Wtedy zostaje zastosowany "ban", ukrywanie treści i (w bliskiej perspektywie) prawo karne. Pisząc o "bliskiej perspektywie" mam oczywiście na myśli zacofaną Polskę, bo w światłej Europie to już , niestety, norma.
Inne tematy w dziale Rozmaitości