Ostatni tydzień przyniósł wiele wydarzeń nie mających na pierwszy rzut oka wiele wspólnego z polityką. Chciałbym się zająć dwoma wydarzeniami mogącymi zmienić obraz Polski przynajmniej dla kilku procent społeczeństwa kraju nad Wisłą.
W poniedziałek media nie mogące już wytrzymać telenoweli "najdłuższy rozpad najgorszej koalicji" dostały newsa powodującego rozżalenie jak nawet nie rozpacz u 6 % polskiego społeczeństwa (przynajmniej 6 % ludzi słuchających radia, dane za czerwiec 2007 za wirtualnemedia.pl). Twarz nie tylko Trzeciego Programu Polskiego Radia (popularnej Trójki), ale także całej spółki Polskie Radio, czyli Marek Niedźwiecki postanowił odejść ze stacji, gdzie przez 25 lat stworzył najpopularniejszą audycję radiową nie tylko III RP, ale także PRLu. Powodów odejścia nie podał (oprócz budowy domu). Wielu słuchaczy podejrzewa konflikt wewnątrz "radiowy" na Myśliwieckiej 3/5/7. Czy jest tak w rzeczywistości to chyba się nie dowiemy do czasu kolejnej książki popularnego Niedźwiedzia.
Jednak odejście Marka Niedźwieckiego teraz. Gdy disco polo kontratakuje. Kiedy muzyka w naszym kraju osiąga naprawdę wielkie i jedno dno, odbije się także na słuchalności Trójki. Stacji uważanej za stację inteligencji kiedyś, która chyba w dobie chłamu muzycznego i marnych poziomek gadek w Zetce, czy RMFie, taką została. Czy wykształciuchy znajdą sobie inną stację niż ta w której dziennikarskiego fachu uczyło się wielu dzisiejszych dziennikarzy tak krytykujących tak zwaną IV RP? Na to pytanie ciężko jest odpowiedzieć, chociaż wątpię aby taką stacją zostało Tok FM, czy Radio Złote Przeboje posiadające znacznie mniejszy zasięg.
Dzisiaj nad ranem skończył się też prawdopodobnie ostatni "taki" Przystanek Woodstock. Wielkie wydarzenie bardziej socjologiczne niż muzyczne. Jako uczestnik dwóch takich "spędów" nie mogę narzekać na brak wspomnień. Muzyka, klimat, a także ludzie nie będący w rzeczywistości w ogóle groźni (szczerze pisząc;) mniej się bać należy pociągu pełnego pijanych fanów muzyki rockowej niż kilku dresów w centrum Warszawy). Wszystko to wymyślił człowiek instytucja. Człowiek nie odpowiadający wymaganiom dzisiejszej władzy, bo wymyślił hasło "Róbta co chceta". Hasło liberalne, jak nie lewackie. Jurek Owsiak nie pasował do TVP Wildsteina, a tym bardziej do TVPiS Urbańskiego. Został wypchnięty poza "nawias". Telewizja Publiczna postanowiła postawić na ideologię, a nie na "misyjność" i wykonała zadanie. Staje się powoli telewizją dewotek nie oglądaną m.in. przez ludzi skaczących w "młynie" na koncertach rockowych. Stąd hasło Owsiaka musiało zniknąć wraz z nim. Wiedząc, że bez transmisji, choć krótkiej, Przystanek czeka powolna śmierć, postanowił zejść jak Niedźwiedź niepokonany.
Chwała obu za to, chociaż trudno zrozumieć, dlaczego w publicznych mediach nie może występować tzw. pluralizm polityczny i światopoglądowy. Mnie ze swojej strony zostaje napisać tylko dziękuje Panie Marku, dziękuję Jurku.
