Wielu dotknęło to nieszczęście żyć w systemie, który akurat dogorywał. Mówię o systemie komunistycznym, który umierał przez kilkanaście lat. W Polsce zaczęło to się około 1976 roku. Jeszcze piętnaście lat wcześniej pierwszy sekretarz KC KPZR Nikita Chruszczow wzywał prezydenta USA do współzawodnictwa na polu produkcji i kultury, gdy już zaczęły zanikać bodźce podtrzymujące komunistyczne gospodarowanie.
Artysta Jan Pietrzak opisywał to w latach osiemdziesiątych tak: "Władza socjalistyczna zabrała po wojnie dużą własność; brakło. Za Gomułki - małą własność: cegielnie, młyny; też brakło. Trzeba było pożyczać od wrednych kapitalistów; nie wystarczyło. Więc teraz tylko zęby w ścianę".
Reformy Balcerowicza zakończyły ekonomiczne chciejstwo dawnych towarzyszy. Rachunek zapłaciło polskie społeczeństwo, które jednak w dużej mierze dostosowało się do reguł gospodarki rynkowej. Powstały liczne średnie i małe firmy, które potrafiły prosperować na rynkach polskich i zagranicznych. Reformy Balcerowicza stwarzały szanse i zagrożenia. Te ostatnie dają teraz znać o sobie.
Na początku lat dziewięćdziesiątych pisarz Sławomir Mrożek, mieszkający wówczas w Meksyku, powiedział o nowej Polsce i jednoczącej się Europie: "Za późno zaprosili nas do stołu, już po wieczerzy, gdy po sutej biesiadzie zostały tylko resztki i rzygowiny".
Bo też w świetnie prosperujących przez kilkadziesiąt lat państwach Europy Zachodniej można było zauważyć liczne zjawiska kryzysowe, które z całą mocą uwidoczniły się w połowie 2008 roku. Pobudzanie rozwoju gospodarczego przez ciągłe zadłużanie (się) rodzin, samorządów i państwa przyjęło monstrualne rozmiary. Długi trzeba oddać, a zapłacić muszą obywatele wielu krajów, o czym zdążyli się przekonać Łotysze, Węgrzy, Grecy czy mieszkańcy Irlandii.
TERAZ POLSKA - powiedzą niektórzy. Polska - kraj ubogi, w którym mieszka co najmniej kilka milionów biedaków, żyjących przez lata poniżej minimum socjalnego. Polska, która nie chciała wykorzystać swych szans. Kraj, który nie rozwijał na bieżąco infrastruktury energetycznej, kolejowej czy przeciwpowodziowej, a dziś nie chce podjąć niezbędnych reform.
Parafrazując Jana Pietrzaka możemy niestety niedługo powiedzieć: Władze III RP sprzedały majątek narodowy (czasem za przysłowiową złotówkę); brakło. Pozbyły się miejsc pracy, do których trzeba było dopłacać; też brakło. Wygnały ponad milion młodych, wykształconych Polaków za granicę; to zapewniło spokój społeczny. Zadłużyły państwo na ponad 700 mld złotych; nie wystarczyło. Więc teraz tylko zęby w ścianę.
Inne tematy w dziale Polityka