Po dwóch tygodniach pobytu w Moskwie wrócili wczoraj prokuratorzy ppłk Karol Kopczyk i mjr Jarosław Sej do Polski. Podczas powrotu na moskiewskim dworcu odpowiadał prokurator Kopczyk na pytania korespondentów polskich w wagonie, gdyż milicja nie pozwoliła gromadzić się dziennikarzom ani w hallu dworca, ani na peronie, ani przed drzwiami wagonu.
Kilka dni wcześniej zakosztowali rosyjskiej gościnności dwaj redaktorzy "Naszego Dziennika" Piotr Falkowski i Marek Borawski, dwa razy zatrymywani przez służby rosyjskie i przesłuchiwani dwukrotnie po parę godzin. Dziennikarzom tym zarekwirowano sprzęt, to jest laptopy, karty pamięci do aparatów fotograficznych oraz dyktafony.
Dzisiaj rano zorganizowali Rosjanie znienacka wideokonferencję, na którą zaprosili dziennikarzy w Moskwie i Warszawie. Rosyjscy eksperci powtórzyli zarzuty, które znamy już z wypowiedzi przewodniczącej MAK Tatiany Anodiny. Tak więc niski poziom wyszkolenia polskiej załogi i zła organizacja lotu miały być przyczyną katastrofy w Smoleńsku. Nie było żadnej winy po stronie rosyjskiej - wynika z tez przedstawionych w Moskwie. Dodajmy: prezentowanych tendencyjnie i w sposób obraźliwy dla Polaków.
Moskiewscy specjaliści twierdzą nadal, że polscy piloci byli pod presją gen. Andrzeja Błasika. Tymczasem prokuratura polska - jak pisze "Rzeczpospolita" - wykluczyła, by gen. Błasik był obecny w kokpicie. Tak przyszło nam teraz handryczyć się chyba przez lata z Rosjanami, z którymi już nastąpiło pojednanie 10 kwietnia 2010 roku. Zbieramy teraz tego owoce, a wielu z nas przekona się jeszcze, jak smakuje rosyjska gościnność.
Inne tematy w dziale Polityka