Zygmunt Białas Zygmunt Białas
1299
BLOG

Andrzej Duda: Miałem wtedy łzy w oczach

Zygmunt Białas Zygmunt Białas Polityka Obserwuj notkę 4

Andrzej Duda był ministrem w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W rozmowie przeprowadzonej przez "Nasz Dziennik" dzieli się z nami licznymi informacjami o wydarzeniach, które nastąpiły przed i po katastrofie tupolewa w Smoleńsku. Są to interesujące i ważne informacje.

Andrzej Duda opowiada nam o wielkim i ciągłym zaskoczeniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, gdy ten dowiedział się o telefonicznym zaproszeniu Donalda Tuska przez Władimira Putina na obchody uroczystości w Katyniu. Potem nastąpiło rozdzielenie wizyt. Minister prezydencki opisuje tak panującą wtedy polityczną atmosferę:

"Z panem prezydentem ani premier Tusk, ani minister Sikorski niczego w tej sprawie nie ustalali, nie informowali o planowanych działaniach i uzgodnieniach ze stroną rosyjską. Ujawnili to dopiero w mediach i dobrze pamiętam z tamtego czasu różnego rodzaju wypowiedzi ministra Sikorskiego, marszałków Komorowskiego czy Niesiołowskiego w stylu: po co ten prezydent chce tam lecieć, przecież nie ma zaproszenia; po co on się tam wpycha; to niezręczność dyplomatyczna, itp. Te wypowiedzi były absolutnie skandaliczne i godziły w polską rację stanu. Wrażenie było jednoznaczne. Oto politycy obozu rządzącego skwapliwie wykorzystują działania Rosjan do zwalczania polskiego prezydenta, głowy naszego państwa."

Po tragedii smoleńskiej minister A. Duda pojechał do Moskwy, by towarzyszyć trumnie z ciałem pani prezydentowej w jej podróży do Polski. Rozmówca przedstawia kolejne zdarzenia napawające smutkiem, gdyż chodziło o modlitwę i pożegnanie się także z przyjaciółmi: z Władysławem Stasiakiem, Pawłem Wypychem, Mariuszem Handzlikiem, Barbarą Mamińską, Katarzyną Doraczyńską i innymi.

Powrotna podróż do Polski przebiegła spokojnie:

"Nigdy nie zapomnę też lądowania w Warszawie - mówi Andrzej Duda. - Piloci tak posadzili samolot, że nawet nie poczuliśmy, kiedy koła dotknęły płyty lotniska. Nie było nawet najmniejszego wstrząsu. Gdy samolot się zatrzymał, podszedłem do pilotów, którzy wciąż siedzieli za sterami, i podziękowałem im za to. Żaden z tych młodych oficerów nie odwrócił głowy. Myślę, że byli wzruszeni chwilą i jako żołnierze nie chcieli tego pokazać. Byłem wtedy i wciąż jestem pewien, że to lądowanie to był hołd dla pary prezydenckiej. To było ogromnie przejmujące. Nie będę ukrywał, że miałem wtedy łzy w oczach i dziś krew się we mnie burzy, gdy słyszę, jak depcze się dobre imię załogi, która zginęła pod Smoleńskiem, generała Błasika i innych polskich pilotów."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka