Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk udzielił portalowi onet.pl wywiadu, w którym poruszył kilka aktualnych problemów. Pierwszym jest sprawa ułaskawienia Adama S., który miał być wspólnikiem w interesach Marcina Dubienieckiego. Poseł podkreśla, że ułaskawiony spłacił wcześniej swe zobowiązania wobec Skarbu Państwa i poszkodowanych, więc były przesłanki, by zastosować prawo łaski. Arkadiusz Mularczyk wyraża też swe przekonanie o uczciwości Lecha Kaczyńskiego i jego urzędników.
Próbuje się zbrukać pamięć o prezydencie i popsuć wizerunek przed pierwszą rocznicą jego śmierci. Sprawa ta wyciekła z kancelarii Bronisława Komorowskiego - przypuszcza rozmówca. Równocześnie uważa, że wypowiedzi T. Nałęcza, "zatroskanego" o dobre imię Lecha Kaczyńskiego, są zwykłą hipokryzją.
Polityk PiS nie wyraża się pozytywnie o Platformie Obywatelskiej. "Rządy PO to w żargonie piłkarskim rządy patałachów - mówi poseł. - Zgadzam się z Joachimem Brudzińskim, że PO zrobiło z Polski dziadowskie państwo."
Arkadiusz Mularczyk odnosi się take do słów prezydenta Komorowskiego, które mogły znaczyć, że nie desygnowałby Jarosława Kaczyńskiego na premiera w przypadku zwycięstwa PiS. Poseł ocenia to tak:
"Jest pewien polityczny obyczaj oraz są przepisy konstytucyjne, które regulują tę kwestię. Jeśli PiS wygra wybory, w co wierzę, to będzie miał największe szanse na stworzenie rządu. Gdyby Komorowski nie chciał powołać Jarosława Kaczyńskiego na premiera, to musi pamiętać, że będzie groził mu impeachment."
Inne tematy w dziale Polityka