Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermanna, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem, udzieliła "Naszemu Dziennikowi" wywiadu pt. "Czuję się zdradzona". Za miesiąc, 10 kwietnia, minie pierwsza rocznica tragedii, która wydarzyła się na lotnisku Siewiernyj. Córka byłego polityka Prawa i Sprawiedliwości wyjaśnia, dlaczego nie będzie uczestniczyć w uroczystościach organizowanych przez polskie władze.
Małgorzata Wassermann przyznaje sobie prawo do tego, by nie przeżywać osobistej tragedii wspólnie z rządzącą ekipą. dla której najważniejsze są relacje z Rosją. Te relacje są ołtarzem, na którym można złożyć każdą ofiarę, jak mówił doradca Bronisława Komorowskiego Tomasz Nałęcz.
Dzisiaj kancelaria obecnej głowy państwa niegodziwie uderza w Lecha Kaczyńskiego. Po raz pierwszy się zdarza, że urzędujący prezydent przeprowadza audyt w sprawie łaski, gdy nieżyjący prezydent nie może się do tego odnieść. Godzi się też w jego dobre imię przez sugerowanie, że były jakieś naciski z jego strony.
"Odnoszę takie wrażenie - twierdzi rozmówczyni - że obecna władza przyzwala na takie ataki i sama atakuje śp. prezydenta ze strachu przed tym, iż Lech Kaczyński stanie się symbolem walki o honor, pamięć, o Polskę. Wraz z upływającym czasem jego testament ideowy nie będzie tracił na wartości i tego obawia się obecna władza."
Dzisiejsza ekipa przykrywa zabiegami socjotechnicznymi swą nieudolność. A ocena premiera Tuska przez zagranicznych obserwatorów jest druzgocąca. Można tu mówić o kompromitacji zagłuszanej przez manipulatorskie zabiegi.
O badaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej mówi Małgorzata Wassermann tak: "To, co utraciliśmy, jeśli chodzi o materiał dowodowy jest nie do odzyskania. Pytanie, ile lat będzie musiało upłynąć, abyśmy poznali prawdę. Mam ogromną nadzieję, że nacisk opinii publicznej i determinacja Narodu, by poznać prawdę o tym wydarzeniu, nie osłabną."
Inne tematy w dziale Polityka