Jedenaście miesięcy minęło już od katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Nasza wiedza o jej przyczynach jest ciągle tylko cząstkowa. Wielu Polaków oczekiwało, iż raport moskiewskiego MAK rzuci jakieś światło na przyczyny tego dziwnego wypadku i nie doczekało się. Spełniły się - niestety - wątpliwości i ostrzeżenia sceptyków nazywanych często rusofobami.
Polskie organy państwowe zajmujące się katastofą na lotnisku Siewiernyj nie mają dostęou do twardych dowodów w postaci wraku samolotu i czarnych skrzynek ani do istotnych dokumentów, które wyjaśniłyby jednoznacznie niektóre ważne kwestie. Wyniki prac komisji Millera i prokuratury wojskowej są więc i będą niepełne.
W tej sytuacji rozszalały się niektóre media stwarzające problemy, które są potem rozwiązywane, by po jakimś czasie powróciły w nieco zmienionej wersji. Tak jest ze sprawą nacisków na załogę, które jakoby miały być przyczyną tragedii:
--- pojawia się najpierw informacja o kłótni, a przynajmniej "emocjonalnej" rozmowie między gen. Błasikiem i mjr. Protasiukiem. Lotnik miał rzekomo chcieć odmówić lotu z powodu mgły w Smoleńsku;
--- okazuje się potem, że nagranie z kamery przemysłowej na Okęciu zawiera tylko obraz, więc należałoby odczytać treść rozmowy z ust genarała i majora (co za wierutne bzdury!);
--- znajdują się świadkowie potwierdzający lub zaprzeczający tezie lansowanej przez media;
--- po dwóch bodajże tygodniach przyznaje prokurator generalny Andrzej Seremet, że prokuratura nie dysponuje ani jednym kadrem obrazu, na którym rozmawialiby ze sobą wymienieni oficerowie;
--- Andrzej Seremet zaznaczył także, że NIE MA ŻADNYCH DOWODÓW NA JAKIKOLWIEK NACISK NA PILOTÓW.
Tadeusz Święchowicz, autor książki "Smoleński upadek", napisał niedawno (rp.pl), iż teza o tym, że polski samolot w ogóle nie powinien wylecieć z Okęcia jest absurdalna. W momencie startu nikt w Warszawie nie miał informacji o fatalnej mgle w Smoleńsku. Pełnomocnik rodzin mec. Rafał Rogalski wyraża to tak:
"Są osoby, które chciałyby usłyszeć, że prezydent Lech Kaczyński naciskał na załogę podczas lotu, że generował nerwową atmosferę. Niektórzy chcą być może, aby się okazało, że prezydent w ostatnich sekundach lotu instruował gen. Błasika, który siedział za sterami pierwszego pilota, jak sprowadzać samolot. Niestety, są to próżne oczekiwania, ponieważ na chwilę obecną takie tezy pozostają jedynie bezpodstawnymi insynuacjami. Budowanie teorii o tym, że gen. Błasik naciskał jeszcze przed wylotem, jest tym bardziej niedorzeczne, bo niezgodne z aktualnie zgromadzonym materiałem dowodowym."
Inne tematy w dziale Polityka