"Super Express" poinformował dzisiaj, że Bronisław Komorowski w ostatnim dniu pełnienia funkcji marszałka Sejmu przyznał sobie 22 tysiące nagrody. Wicemarszałkowie nie zostali przy tym pominięci. Jeden z nich, poseł PO Stefan Niesiołowski, tłumaczy to teraz tak: "Zostaliśmy nagrodzeni za ciężką pracę. Po katastrofie smoleńskiej pracowaliśmy w Prezydium Sejmu jedynie we troje".
Nie będę wnikał w zasadność decyzji o nagrodach i ich wysokości. Nurtuje mnie raczej inna sprawa, a mianowicie, jak to jest możliwe, że prezydent Komorowski zaliczający non stop swoje wpadki, z których niektóre są faktycznie kompromitujące, jest najpopularniejszym politykiem w Polsce. I jak to możliwe, iż człowiek funkcjonujący ponad 20 lat w polityce i w mediach, pełniący różne odpowiedzialne funkcje państwowe, nie jest do końca przez nas rozpoznany; trzeba mu było zostać prezydentem RP, byśmy poznali jego oblicze polityczne i intelektualne.
W latach 90-tych reprezentował on prawe skrzydło Unii Demokratycznej. Jak fasadowa była ta prawicowość, przekonaliśmy się po dwudziestu latach, gdy w lipcu ub.r. przeszkadzali mu ludzie modlący się przy krzyżu znajdującym się przed Pałacem Prezydenckim. Formalnie dalej prawicowy (pochodzenie z rodziny "hrabiowskiej", liczna rodzina, uczestnictwo w mszy św.) Bronisław Komorowski realizuje lewicową wizję świata.
W jego kancelarii pracują, dziś już nie pierwszej młodości, dawni aktywiści Unii Demokratycznej (Mazowiecki, Lityński, Wujec, Osiatyński, Wóycicka). Uzupełnia to szacowne grono były działacz PZPR i Unii Pracy prof. Tomasz Nałęcz. Nagradzani i wyróżniani krzyżami i orderami są również ludzie z kręgu dawnej UD.
Zastanawiający jest stosunek Br. Komorowskiego do "pojednania" polsko - rosyjskiego i w ogóle do naszego wschodniego sąsiada. Nie do przyjęcia są też dla wielu Polaków myśli i sądy, wyrażane przez niego lub jego urzędników, o katastrofie smoleńskiej i prezydencie Lechu Kaczyńskim. Sprawy te poruszę w następnym swym tekście.
Inne tematy w dziale Polityka