Były zastępca dowódcy Wojsk Lotniczych Obrony Powietrznej gen. Jan Baraniecki przez kilkadziesiąt lat, pełniąc kolejno różne funkcje, uczestniczył w badaniach katastrof lotniczych. Swe umiejętności zawodowe zdobył jeszcze w ZSRR w Akademii Lotniczej im. Żukowskiego. Obowiązują - mówi generał w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" - podstawowe prawa, które trzeba respektować, gdy bada się wypadek statku powietrznego.
Tymczasem w przypadku katastrofy smoleńskiej Rosjanie "zapomnieli o abecadle, które sami wymyślili i nakazywali je przestrzegać. (...) Brałem udział w badaniu wielu katastrof i wypadków na różnych typach statków powietrznych w polskim lotnictwie - kontynuuje Jan Baraniecki. - Mogę zapewnić, że przez lata mojej pracy z podobnym potraktowaniem procesu badania przyczyn wypadku lotniczego się nie spotkałem."
Raport MAK nie powinien być uznany jako obowiązujący dla Polski - stwierdza rozmówca. - Moskiewski MAK został powołany dla Federacji Rosyjskiej i byłych republik ZSRR. Nasz kraj nie był republiką sowiecką i to powinni wiedzieć Donald Tusk i jego rząd. Premier nie zwrócił się tuż po katastrofie do krajów należących do NATO, a tylko komisja polsko - rosyjska z udziałem ekspertów z innych państw mogła podjąć transparentne działania.
"To, co usłyszeliśmy na ostatniej konferencji prasowej polskiej prokuratury jest w mojej ocenie skandalem na skalę światową. Było to przecież oficjalne przyznanie się do współuczestnictwa w mordzie smoleńskim." - podkreśla generał. - Prokuratura prowadzi dochodzenie i ustala winę po zakończeniu badań komisji technicznej, a przecież wyników jeszcze nie ogłoszono.
Gorzkie są uwagi rozmówcy dotyczące rzeczywistości polskiej po 10 kwietnia 2010r. Był to "rok zdrady smoleńskiej." A działo się to wszystko przy aprobacie rządu i największych polskojęzycznych mediów. "Taki rok powinien zakończyć się rewoltą lub co najmniej upadkiem rządu i przedwczesnymi wyborami. W II RP tak by się stało" - podsumowuje gen. Jan Baraniecki.
Inne tematy w dziale Polityka