Antoni Mężydło wydaje się być osobą, która porusza się w świecie polityki jak słoń w składzie porcelany. I nie jest to zarzut; to jest komplement dla bohaterskiego opozycjonisty w czasach PRL, któremu nie odmówiłem swej przychylności nawet po przejściu z PiS do Platformy.
Poseł PO okazywał wiele szacunku poległemu prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu i - podobnie jak minister Zdrojewski - nie współuczestniczył na ogół w niewybrednych atakach na rodziny ofiar katastrofy oraz polityków Prawa i Sprawiedliwości. We wczorajszym obszernym wywiadzie zamieszczonym w onet.pl wypowiada jednakże znamienne słowa: "Za PO się nie wstydzę, ale wstydzę się za PiS", i uzasadnia to tak:
"Zabrakło im przyzwoitości w podejściu do tragedii smoleńskiej. Podeszli do niej zbyt instrumentalnie wykorzystując tragedię jako oręż polityczny. Zapomnieli, że to tragedia wszystkich Polaków, że w zeszłym roku cała Polska była pogrążona w smutku i żałobie bez względu na opcję polityczną. A Kaczyński celowo ją zawłaszczył. Ponadto mam na myśli agresję i styl prowadzenia walki przez PiS - to nie jest spór, ale walka. Przecież Kaczyński uważa Platformę za wrogie plemię. On nie ma pomysłu na rządzenie i programu dla Polski, tylko za wszelką cenę chce odsunąć PO od władzy. Dzisiaj Kaczyński nawet za cenę oddania premierostwa Napieralskiemu byłby w stanie zawrzeć koalicję PiS-u z SLD, byleby obalić Tuska. Uważam, że takie pobudki i działanie są bardzo niebezpieczne dla Polski."
Czy to są własne słowa posła Antoniego Mężydły, czy wyuczone SMS-owe dyspozycje władz partii? Bo w tej wypowiedzi godnej Sławomira Nowaka (PO) wszystko tym razem jest nieprawdą. I trudno mi zrozumieć i uwierzyć, że tak kiedyś nieugięty, a teraz rozsądny i samodzielny polityk mięknie w czasie układania list wyborczych i wypowiada treści, w które chyba sam nie wierzy.
Inne tematy w dziale Polityka