Nie trzeba być bardzo spostrzegawczym, by zauważyć, że w tej "wojnie", powiedzmy polsko - polskiej, strony sporu nie są traktowane równo. Obóz posiadający władzę może (prawie) wszystko: może porównywać przeciwnika do Hitlera i Stalina równocześnie, obrażać elektorat "pozasystemowej" partii, mógł kiedyś wyśmiewać i szkalować do woli nie swojego prezydenta, imputować mu zawsze złe intencje i zmyślone przywary. Sąd na ogół nie dopatrywał się znamion przestępstwa. Strona lewicowo - liberalna może robić najrozmaitsze przekręty i nawet zabić, nie ponosząc odpowiedzialności moralnej i politycznej.
A gdy tylko IPN wspomniał w przypisach swej książki o komunistycznej i antypaństwowej działalności Szechtera, była natychmiast sprawa sądowa, tym razem tylko częściowo przegrana. Nie ma też żadnej taryfy ulgowej dla wielkiego poety Jarosława Marka Rymkiewicza ani dla profesora Zybertowicza, a na lidera opozycji Jarosława Kaczyńskiego padają różne inwektywy, gdy ośmiela się powiedzieć, kto stoi po której stronie.
Te smutne refleksje są wynikiem lektury sprawozdań z dwóch demonstracji, które odbyły się wczoraj. Pierwsza w Łodzi to marsz równości w wykonaniu gejów i lesbijek, w której wzięło udział około 200 osób. Marszowi towarzyszyły liczne grupy policji (o ilości brak danych), by chronić uczestników przed młodzieżą z organizacji prawicowo - narodowych i interweniować, gdy ci zablokowali ulicę.
Druga manifestacja odbyła się w Gdańsku, w której także 200 osób protestowało przeciw podwyżkom czynszu. Wśród uczestników byli posłowie Prawa i Sprawiedliwości, sprzeciwiający się nominacji Basila Kerskiego na dyrektora Europejskiego Centrum Solidarności. Demonstrujący chcieli dojść do miejsca uroczystości, w której brał udział także Bronisław Komorowski.
Nie doszli, gdyż na drodze ustawione były barierki, przy których stały kordony pracowników firmy ochroniarskiej, za nimi funkcjonariusze straży miejskiej oraz policji. W przepychankach użyli najemnicy gazu pieprzowego, także wobec posła PiS, Andrzeja Jaworskiego. Już nie pierwszy raz zastosowano przemoc wobec działaczy Prawa i Sprawiedliwości. Zrozumiałe stają się więc, chyba też dla sympatyków PO, hasła wołane przez demonstrantów: "Gestapo, gestapo!" oraz "To jest wasza demokracja!"
Dodajmy tu, że dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności Basil Kerski jest osobą, która w 1986r. zrzekła się polskiego obywatelstwa na rzecz niemieckiego, a jego nominacji sprzeciwiał się nawet Lech Wałęsa.
Inne tematy w dziale Polityka