W piątek o szóstej rano wkroczyli funkcjonariusze ABW do mieszkania 25-letniego studenta z Tomaszowa Mazowieckiego. Przeszukali lokal, sprawdzili piwnicę i zarekwirowali sprzęt właścicielowi portalu AntyKomor.pl. Po tej interwencji młody człowiek zmuszony był zamknąć swą stronę internetową. Jak informuje przedstawicielka prokuratury, działanie ABW ma związek ze śledztwem dotyczącym publicznego znieważenia prezydenta. Grozi za to kara do trzech lat więzienia. Postępowanie jest w toku.
Na portalu AntyKomor.pl możemy przeczytać oświadczenie właściciela, iż motywem jego działania było pokazanie stronie rządowej jej własnych metod postępowania w stosunku do śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, których ośmieszano i znieważano w niewybredny sposób. Jego serwis publikował materiały, które mieszczą się w aktualnych normach polemiki politycznej. Działania, które podjął tu aparat państwowy, mają więc charakter cenzury, ograniczającej debatę publiczną, "której ktoś się chyba boi."
"Donald, ty matole, twój rząd obalą kibole" - głoszenie takiego hasła kosztuje 500 zotych. Takie mandaty otrzymali białostoccy kibice za rozpowszechnianie nieprawomyślnych treści. Władza ma krótką pamięć. I wybiórczą. Trzeba by więc jej przypomnieć, że nie zajęła się w ostatnim roku rynsztokowym językiem Palikota i Niesiołowskiego. Nie reagowała na obraźliwe i knajackie epitety używane przez Kutza, Wajdę, Hołdysa czy Sł. Nowaka. Nie słyszałem też, by ABW odwiedziło portal gazeta.pl, gdzie roi się od obrzydliwych wpisów na temat działaczy PiS lub rodzin ofiar poległych w Smoleńsku.
Polityka miłości zmieniła się w politykę nienawiści. I patrząc teraz na twórcę i realizatorów takiej formy życia publicznego, zastanawiam się nad ich krótkowzrocznością. Zdają się oni nie pamiętać moherowej (pardon: ludowej) mądrości, że kto sieje wiatr, ten zbiera burzę.
Inne tematy w dziale Polityka