W wywiadzie dla portalu onet.pl Zuzanna Kurtyka, wdowa po Januszu Kurtyce, byłym prezesie IPN, mówi, że nie chciałaby zajmować się polityką. W momencie powstania Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010 sądziła, iż będzie to organizacja dążąca do upamiętnienia osób, które zginęły w katastrofie 10 kwietnia ub.r. Nie spodziewała się, że członkowie stowarzyszenia będą zmuszeni do udziału w śledztwie.
"Rząd Donalda Tuska nie wyjaśni katastrofy smoleńskiej, bo to nie jest w jego interesie" - ocenia rozmówczyni. - Jedynym rozwiązaniem pozostaje więc międzynarodowa komisja. Rząd polski nie potrafi i nie chce dbać o interes naszego kraju. Nie przetłumaczył nawet i nie upowszechnił swoich uwag do raportu MAK. Zuzanna Kurtyka przygotowuje więc uwierzytelnione tłumaczenia polskich uwag na język angielski, by umieścić je w internecie i rozesłać ambasadorom i rządom krajów UE oraz NATO.
Wdowa po prezesie IPN nie uczestniczy w uroczystościach państwowych związanych z katastrofą smoleńską. I nie będzie brać udziału, dopóki rząd nie rozliczy się z odpowiedzialności za tę tragedię:
"Jeśli ja doprowadzę do zaniedbania i popełnię błąd lecząc ludzi, to trafiam do więzienia - mówi Zuzanna Kurtyka. - Okazuje się, że na najwyższym szczeblu odpowiedzialność za swoje decyzje, a raczej zaniedbania, nie rodzi żadnych skutków."
Czy 10 kwietnia ub.r. mógł nastąpić zamach? - Otóż prawdopodobieństwo wynosi 50% - twierdzi założycielka Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010. - To nie jest łatwo orzec, bo "dopóki nie będziemy posiadali podstawowych dowodów, ciągle będziemy obracali się w sferze hipotez i spekulacji."
Inne tematy w dziale Polityka