Pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego mec. Piotr Pszczółkowski wypowiadał się w ostatnich dniach dwukrotnie na łamach "Naszego Dziennika". W wywiadach tych poruszył wiele problemów i kwestii, z których niektóre są niezrozumiałe, a liczne trudności wydają się być nie do przezwyciężenia.
1. Jeśli chodzi o pozyskiwanie dowodów, to śledztwo jest jedną wielką porażką. Strona polska nie posiada żadnych bezpośrednich dowodów, tylko rosyjskie odpisy i kopie zapisów czarnych skrzynek. Biorąc pod uwagę istotę i wagę katastrofy, powinno być postępowanie priorytetowe i transparentne. Jednak "jest prowadzone dziwnie" - twierdzi pełnomocnik.
2. Skoro śledztwo jest pod względem dowodów w powijakach i nie dojrzało do żadnych ustaleń, to należałoby gromadzić materiał w jednym postępowaniu. Tymczasem wydziela się już odrębne śledztwa. Nie sprzyja to kontroli tych postępowań i zwiększa prawdopodobieństwo wycieków, których w sprawie smoleńskiej jest nadzwyczaj dużo.
3. Mec. Pszczółkowski krytycznie ocenia współpracę prokuratury z rządem. Brakuje porozumienia z resortami spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych. "Bez wsparcia rządu nic w śledztwie nie ruszy do przodu - twierdzi rozmówca. - Dla strony rosyjskiej adekwatnym partnerem do rozmów jest polski rząd, a nie prokuratorzy".
4. Rosjanie prowadzą własne śledztwo, ale o jego rezultatach strona polska nie ma dużego pojęcia. Nasza prokuratura nie otrzymuje nic z urzędu. Trzeba wnioskować o dostarczenie dokumentów i czekać na dobrą wolę strony rosyjskiej. Żeby jednak prosić o odpisy, trzeba mieć wiedzę, że odbyła się tam taka czynność.
5. Brakuje ciągle kompletu protokołów sekcji zwłok. To jest bardzo dziwne. Dokumenty te powinny przybyć razem z ciałami ofiar lub w parę dni później. Co tam można jeszcze pisać lub zmieniać? Strona polska mogła podjąć samodzielne działania, gdy trumny przywieziono do kraju. "Tymczasem pozwoliliśmy na zamknięcie trumien i w efekcie cała ta sprawa wygląda tak, jakby ktoś coś chciał ukryć" - podsumowuje mec. Piotr Pszczółkowski.
Inne tematy w dziale Polityka