Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki mówi, że został źle zrozumiany, że jego wypowiedź wcale nie sugerowała Polexitu. Opozycja twierdzi jednak, że słowa marszałka naprawdę mogą prowadzić do wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Nie brak też opinii, że antyunijna retoryka części prawicy prowadzona jest na użytek wewnętrzny. A pozycja Polski w UE nie jest zagrożona. Jak to w końcu jest z tym stosunkiem PiS do Unii Europejskiej?
Jacek Żakowski: Nie wiem, jakie są rzeczywiste intencje. Problem w tej wypowiedzi polega jednak na tym, że w ślad za słowami w przypadku polityków Zjednoczonej Prawicy idą konkretne czyny. Gdyby marszałek Terlecki powiedział, że za rok dzięki rządowi PiS wszyscy wylądujemy na Marsie, moglibyśmy jedynie wzruszyć ramionami. Bo w ślad za tą deklaracją nie szłyby żadne realne czyny. Natomiast w przypadku Unii, przypomnę, że mniej więcej jedna trzecia polityków PiS sprzeciwiała się Traktatowi Lizbońskiemu. Co więcej – w trakcie kampanii referendalnej była całkiem spora grupa polityków PiS, a także polityków prawicy dziś należących do PiS, którzy w referendum opowiadali się przeciwko integracji z UE. A i działania takie jak zmiany w sądownictwie są sprzeczne z polityką UE. Dlatego same słowa mogłyby nie mieć znaczenia, ale w połączeniu z praktyką partii rządzącej mogą już niepokoić.
Przeczytaj też:
„Słowa Terleckiego to zapowiedź dyplomatycznej zdrady stanu! Polexit byłby katastrofą”
Jednak nastawienie polskiego społeczeństwa jest – co wynika z sondaży – jednoznacznie prounijne. Dotyczy to też sporej części elektoratu PiS. W związku z czym partii rządzącej niekoniecznie opłaca się realnie zabiegać o wyjście z Unii. Co innego co jakiś czas „puścić oko” do eurosceptycznego elektoratu?
Społeczeństwo jest prounijne. Jednak było badanie, z którego wynika, że gdyby warunkiem dalszej obecności w UE było przyjęcie dużej liczby uchodźców, to w 52 proc. Polacy opowiedzieliby się przeciwko dalszemu członkostwu w UE. I oczywiście to jedno badanie nie musiałoby mieć znaczenia. Ale proszę zwrócić uwagę, co robi rząd. Nakręca fałszywy kryzys uchodźczy po to, by wzmocnić swoje poparcie sondażowe. I może się w przyszłości zdarzyć, że na przykład twarde postawienie na konfrontację z UE będzie wpływać pozytywnie na sondaże formacji rządzącej. I wtedy może takie działanie zostać podjęte.
Maciej Stuhr napisał w mediach społecznościowych, że jego zdaniem Polska wyjdzie z UE, bo nasi kibice przed meczem z Anglią wygwizdali akcję klękania piłkarzy angielskich w ramach walki z rasizmem. Przesada, czy rzeczywiście świadczy to o nastrojach polskiego społeczeństwa?
Akurat Anglia i szerzej Wielka Brytania nie należą do Unii Europejskiej. Więc działanie kibiców nie jest antyunijne. Choć nie bardzo zrozumiałe. Bo kibice na Stadionie Narodowym wygwizdali akcję, w której Anglicy przepraszają za kolonializm. A jednocześnie ci sami kibice bardzo chcieliby, żeby za kolonializm przepraszali nas Rosjanie. Natomiast widać tu bardzo mocno pewne pęknięcie kulturowe w Europie. U progu naszego przystąpienia do UE część ekspertów wskazywała na podział na Europę Zachodnią z jednej i środkową, centralną, z drugiej strony. W tej drugiej, do której zalicza się Polska, nie było tak mocnego doświadczenia wojen religijnych z czasów reformacji, czy doświadczenia oświecenia.
Różnica kulturowa jest olbrzymia. I widać ją choćby w Niemczech, między wschodnimi a zachodnimi landami. I wówczas niektórzy eksperci mówili, że te różnice nigdy nie zostaną zniwelowane. Ale inni wskazywali na Stany Zjednoczone. Gdzie też jest wyraźny podział na Północ i Południe. Mimo to od czasu wojny secesyjnej ten podział udawało się niwelować. Ale w ostatnich latach znów zaczęły się rysować wyraźne różnice. W Europie jest podobnie. I wcale nie jest powiedziane, czy za dwadzieścia lat Polska będzie bardziej na Wschodzie Europy – z Białorusią, Ukrainą i Rosją, czy bardziej na Zachodzie – z Hiszpanią, Francją. To pytanie otwarte.
Inne pytanie dotyczy kształtu sceny politycznej. Część prawicy, z Jarosławem Gowinem, odcina się od słów polityków PiS, prezentuje linię bardziej proeuropejską. Czy Pana zdaniem w przyszłości będzie prawica bardziej prozachodnia, w stylu europejskiej chadecji, czy bardziej radykalnie narodowa?
Nie można tracić nadziei. Jednak niestety w ostatnich latach widzimy wyraźny wzrost znaczenia tych formacji nacjonalistycznych, promoskiewskich. I nie jest to zjawisko tylko polskie – widzimy to mocno we Francji, nie mówię już o Węgrzech. W Niemczech odchodzi Angela Merkel i jej odejście wywoła chyba jeszcze gorsze skutki niż w Polsce odejście Donalda Tuska. Więc trudno być dziś optymistą.
Przeczytaj też:
Senat odrzucił nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji
Terlecki wywołał burzę słowami o polexicie. "Zdrada", "Targowica", "ruski agent"
KE zwraca się do TSUE o nałożenie kar finansowych na Polskę
Komentarze