Marsz Niepodległości 2021. Fot. PAP
Marsz Niepodległości 2021. Fot. PAP

Marsz Niepodległości. Kto zionął nienawiścią

Marcin Dobski Marcin Dobski Marcin Dobski Obserwuj temat Obserwuj notkę 204
PiS postawił wszystko na jedną kartę. I wygrał. Zainwestował w marsz w dniu Święta Niepodległości, podczas gdy opozycja zainwestowała w próbę jego zablokowania.

"To jest Marsz Nienawiści. Przerażające obrazy, hejt w czystej formie. A organizuje to polskie państwo. Przerażające" - napisał wczoraj na Twitterze Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny portalu Onet.

U wielu komentatorów narracja była gotowa, zanim MN się zaczął. Marsz narodowców, troglodytów, skrajnie prawicowych i niebezpiecznych osobników, którzy zionęli nienawiścią do Unii Europejskiej i imigrantów, a to wszystko firmował PiS. Gdyby ktoś nie brał udziału w Marszu Niepodległości i tylko czytał lub oglądał doniesienia części mediów, to nigdy nie odważyłby się wybrać 11 listopada na Rondo Dmowskiego. Zbyt duże ryzyko utraty zdrowia, a może nawet życia.

Przeczytaj też: Manifestacja Koalicji Antyfaszystowskiej w Warszawie. "Za Wolność Waszą i Naszą!"

Na szczęście to tylko bajki z mchu i paproci. Rzeczywistość okazała się bardziej optymistyczna. W tym roku nawet huk petard nie był tak wszechobecny jak w ubiegłych latach, a próby prawnego zablokowania marszu przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, tylko zmobilizowały Polaków do wzięcia w nim udziału. Można założyć, że frekwencja - jak podają organizatorzy 150 tys. ludzi - to jedyny sukces włodarza stolicy, choć pewnie nie będzie go świętował.

Podczas MN najwięcej zależy zawsze od policji, dlatego - gdy PiS upaństwowił marsz - można było mieć pewność, że nic złego w tym roku się nie wydarzy. Władza wzięła na siebie ogromną odpowiedzialność, nie posiadając przy tym kontroli nad każdym ze 150 tys. uczestników.

PiS postawił wszystko na jedną kartę. I wygrał, choć jego liderzy na wszelki wypadek nie wzięli udziału w marszu, gdyby coś poszło nie tak. Po marszu mogli odetchnąć z ulgą, bo obyło się bez większych incydentów.

Spokojny przebieg wydarzenia i uśmiechnięte twarze uczestników to coś czym PiS będzie mógł chwalić się w przyszłości, w kampaniach wyborczych, a jednocześnie atakować opozycję, na czele z PO, brakiem wrażliwości patriotycznej i próbą blokowania Polakom możliwości do świętowania. Frekwencja to dodatkowy atut, na tyle duży, że ratusz poddał się i nie chciał nawet próbować zliczyć uczestników patriotycznego marszu. Zamiast tego wiceprezydent Warszawy Aldona Machnowska dolała oliwy do ognia, podając w mediach społecznościowych wpis, w którym nazwano Polaków "je*anymi psychopatami". Skandaliczna sytuacja.

Śmiało możemy założyć, że tak nie jest. Wspomniany wpis Bartosza Węglarczyka wyklucza się z wymownym fragmentem z relacji Onetu, podczas którego reporter portalu rozmawia z czarnoskórym uczestnikiem MN. Możemy usłyszeć, że James nie doświadcza rasizmu, tylko miłości w Polsce, a Polska to najlepszy kraj w Europie. Pochwały płyną też w kierunku samego eventu. 

Na trasie marszu spotkałem kilku polityków, jak choćby byłych posłów Kukiz’15, Jarosława Porwicha i Andrzeja Kobylarza, czy też Jacka Ozdobę i Mariusza Kałużnego z Solidarnej Polski, a także lidera Konfederacji, Krzysztofa Bosaka. W oczach niektórych komentatorów to pewnie "faszyści", bo tak najwygodniej nazywać rodaków, którzy chcieli tego dnia okazywać swoją miłość do ojczyzny.

Takich "faszystów" na trasie marszu było wielu. Wielodzietne rodziny, pary w każdym wieku, seniorzy, Azjaci, czarnoskórzy obywatele Polski, którzy jak na złość nie byli tego dnia ofiarami rasizmu. Piszę to z przekąsem, bo to tylko wyobrażenie ludzi, którzy nigdy nie poszli na marsz i mają o nim mylne zdanie.

Czy zdarzyły się jakieś incydenty? Tak. Spalono zdjęcie Donalda Tuska, flagę Niemiec, uwieczniono dwóch młodych mężczyzn, którzy oddawali mocz w miejscu publicznym, a do rangi dużej afery urosło przejęzyczenie Roberta Bąkiewicza, który powiedział o krużganku oświaty, zamiast o kaganku. Pojawiły się też nieodpowiednie transparenty, a nawet okrzyki. Było też trochę pijanych osób, słychać było też wulgarne przyśpiewki w kierunku PiS i jednej ze stacji telewizyjnych, ale nic więcej negatywnego nie da się wycisnąć z marszu, który okazał się sukcesem organizatorów, pod co podłączył się również PiS.

Na pewno nie był to marsz 150 tys. narodowców, którzy zionęli nienawiścią do kogokolwiek, tylko w przeważającej większości zwykłych Polaków, którzy przyszli świętować z rodzinami i przyjaciółmi Święto Niepodległości.

Nie dla każdego było to do przełknięcia. Wystarczą dwa nagłówki.

"Spokojny Marsz Niepodległości. Ale nie ma się czym cieszyć" - Onet.

"Marsz Niepodległości był spokojny. I właśnie to powinno nas martwić" - Krytyka Polityczna. 

Marcin Dobski

Czytaj też: 

"Wyborcza" blokuje komentowanie tekstów o imigrantach. "Hejt i brak merytoryczności"

Tureckie linie nie będą przyjmować na pokłady imigrantów. To cios dla Łukaszenki

Orędzie prezydenta Andrzeja Dudy z okazji Narodowego Święta Niepodległości


Marcin Dobski
Dziennikarz Salon24 Marcin Dobski
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka