Redakcja "Gazety Wyborczej".
Redakcja "Gazety Wyborczej".

"Wyborcza" blokuje komentowanie tekstów o imigrantach. "Hejt i brak merytoryczności"

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 71
"Gazeta Wyborcza" postanowiła zamknąć dział dyskusji pod relacjami o sytuacji w pasie przygranicznym z Białorusią. Internauci dyskutowali na portalu gazety i w większości krytykowali podejście imigrantów, a także dziennikarzy oraz strategię Aleksandra Łukaszenki.

W najnowszym tekście "Gazeta Wyborcza" zwraca kolejny raz uwagę na fatalne warunki, w jakich koczują imigranci w Kuźnicy. Jest im zimno, nie mają co jeść i pić, narzekają na byt - to wszystko opisali dziennikarze. Jak podało oko.press, wczoraj miał umrzeć z wyziębienia 14-letni Kurd. Portal poinformował też, że nieoficjalnie kolejną ofiarą po stronie białoruskiej jest kobieta. 

Czytelnicy spierają się w komentarzach na portalu gazety. W większości krytykują postawę dziennikarzy, którzy wielokrotnie domagali się wpuszczenia imigrantów do Polski. Publikujemy kilka wpisów. 

Zobacz: 

Tureckie linie nie będą przyjmować na pokłady imigrantów. To cios dla Łukaszenki

Rosja może zaatakować Ukrainę. Dziwne ruchy wojsk przy granicy

Migranci dostali ofertę. Procedura azylowa na Białorusi lub powrót do domu

- Przecież trzeba być niespełna rozumu, bardzo blisko chęci popełnienia rozszerzonego samobójstwa. Przelecieli pół świata, i poszli w las, na bagna i łąki, u progu zimy i chcą się nielegalnie dostać do kraju do którego nie mają prawa dostać się legalnie. Są ich tysiące - czytamy w dyskusji pod tekstem o losie przybyszów z Bliskiego Wschodu w Kuźnicy. 

- Kłamstwo na kłamstwie. Dlaczego zdjęcia obozowiska migrantów na Białorusi są opatrzone podpisami "Kuźnica, Poland"? Dlaczego "Wyborcza" bierze udział w rozprzestrzenianiu fake newsów? - padło pytanie. 

- Sprawa jest bardzo prosta, uchodźca przebywa na terytorium Polski lub na terytorium Białorusi a nie ma czegoś takiego jak przebywanie na granicy, czyli według autora tekstu strefy pasu granicznego nie należącego do żadnego z państw, ponieważ granice państw są wyznaczane z dokładnością do 1 centymetra, a dziennikarz manipuluje czytelnikami, ponieważ nie chcąc ujawnić na terytorium jakiego państwa przebywa uchodźca.

To jest bardzo ważne, ponieważ jeżeli uchodźca przebywa na terytorium państwa polskiego, to mógłby się ubiegać o azyl i dostałby żywność, wodę i ciepłe ubranie, ponieważ Polska jest demokratycznym państwem prawa, przestrzegającym polskiego i międzynarodowego prawa, czego nie można powiedzieć o Białorusi.

Jest też możliwe, że uchodźca przebywając na terytorium Polski, nie chciał ubiegać się o azyl w naszym kraju, i w związku z tym został deportowany z Polski do kraju z jakiego przybył czyli na Białoruś, co jest jak najbardziej zgodne z przepisami prawa międzynarodowego o czym informował RPO - podkreśla jeden z komentujących tekst " Gazety Wyborczej".

- "Na teren koczowiska nie mogą się dostać, podobnie jak polscy dziennikarze."

Przecież koczowisko jest ewidentnie po białoruskiej stronie granicy - więc trzeba było od tamtej strony próbować.

"Na miejscu nie ma żadnych medyków."

Interesujące, że w kilkutysięcznym tłumie nie ma ani jednego medyka. Czy próbowali wzywać białoruskie pogotowie? - to kolejna próbka polemiki innego internauty z redakcją. 

- Chyba nie jest tak źle skoro dołączają coraz nowi chętni na ten survival. Mają zakwaterowanie w hotelach a mimo to zmieniają na namioty w lesie. Ponadto jak wynika z innych postów w wyborczej następuje jednak rotacja i jednej nocy nawet kilkaset osób wycofało się z obozowiska - wskazuje jeszcze jeden czytelnik "Gazety Wyborczej". 

Jaka jest reakcja dziennika na wpisy internautów? Zablokowała dodawanie komentarzy pod tekstami o losie imigrantów i sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.

"Ze względu na brak merytorycznej dyskusji i komentarze prowadzącej jedynie do hejtu, redakcja "Wyborczej" zdecydowała o wyłączeniu komentarzy pod tekstami informującymi o kryzysie na granicy" - brzmi krótkie oświadczenie. 

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura