Wicepremier, prezes PiS Jarosław Kaczyński (C) na sali obrad w Sejmie w Warszawie. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Wicepremier, prezes PiS Jarosław Kaczyński (C) na sali obrad w Sejmie w Warszawie. Fot. PAP/Tomasz Gzell

Lex TVN efektem fobii Kaczyńskiego. A media publiczne właśnie się kończą

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 311
Przyczyną tego wszystkiego, co się dzieje, jest nastawienie prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński nie lubi mediów, nie zna się na mediach i ich się po prostu boi - mówi Salonowi 24 prof. Wiesław Godzic, medioznawca.

Ku zaskoczeniu wszystkich Lex TVN przeszedł w Sejmie. Jakie będą skutki tej ustawy?

Prof. Wiesław Godzic: Myślę, że mimo wszystko trudno mówić o zaskoczeniu. My wszyscy często nie bierzemy poważnie pod uwagę tego, co może nastąpić. Bo to, że ta ustawa będzie w końcu procedowana, można było przewidzieć. I to się po prostu stało. Jeśli chodzi o potencjalne skutki tego prawa, to myślę, że telewizja TVN sobie poradzi. Inne stacje telewizyjne też. Natomiast ucierpi to, na czym Polsce powinno zależeć w szczególności – relacje ze Stanami Zjednoczonymi, naszym najważniejszym zagranicznym partnerem. W trochę mniejszym stopniu relacje z Unią Europejską, bo akurat ta sprawa Unii dotyka w znacznie mniejszym stopniu. To, co się dzieje, obserwuję z pewnym rozgoryczeniem. TVN to dobra, profesjonalna, komercyjna stacja, w którą uderzono. Ustawa przeszła w Sejmie, jednak bardzo ciekawą kwestią jest to, jak zachowa się prezydent Andrzej Duda.

Przeczytaj też:

Porzucił broń i zdezerterował na Białoruś. Polski żołnierz uciekł z granicy

Wypowiedzi głowy państwa były w tej sprawie niejednoznaczne?

Prezydent ma świadomość, że trzyma w ręku zapalnik, bo po świętach nastroje społeczne będą bardzo gorące. A ta sprawa może jeszcze je podsycić. A co do tego jak konkretnie zachowa się Andrzej Duda, opinie są podzielone. Jedni uważają że oczywiście ustawę podpisze. Bo jest ona ważna dla jego partii, środowiska, z którego się wywodzi. Jest też jednak pogląd, że jeśli Duda chce marzyć o tym, by za trzy i pół roku otrzymać jakąś międzynarodową synekurę, nie osunąć się w niebyt, powinien ustawę wetować. Więc zasadnicze pytanie, czy dogadał się bardziej z Amerykanami, czy z kierownictwem partii. Jest w ciężkiej sytuacji. Nieczęsto, ale czasem się to zdarza.

Zdarzyło się to w 2017 roku, gdy prezydent zawetował ustawy sądownicze. Teraz może być powtórka?

O i wtedy kierownictwo PiS wyglądało na zaskoczone całą sytuacją. Gdybym jednak teraz miał obstawiać myślę, że raczej Andrzej Duda ustawę podpisze. Zbyt dużo PiS poświęcił, przygotowując tę ustawę, by teraz przez jeden podpis miało być to przekreślone. A Amerykanie są daleko. Martwić się nimi rządzący będą potem.

Nawet w czasach wszechwładnej telewizji państwowej był drugi obieg. Dziś jest konkurencja, internet, a coraz mniej ludzi ogląda telewizję. Po co PiS jest tak zdeterminowany, by przeforsować ustawę, która w gruncie rzeczy nie przyniesie jakichś wielkich profitów?

Potwierdzam, że młodzi ludzie coraz rzadziej oglądają telewizję. Studenci jeśli już to mają jakieś jedno show, które śledzą za pomocą innych niż odbiornik TV nośników. Ale przyczyną tego wszystkiego, co się dzieje, jest nastawienie prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński nie lubi mediów, nie zna się na mediach i ich się po prostu boi. To było widać już na początku lat 90-ych, gdy sam działał na rynku prasowym. To jest główna przyczyna działań Prawa i Sprawiedliwości w przestrzeni telewizyjnej. Ktoś powie, że banalna. Owszem. Ale fobie liderów w historii dość często determinowały politykę obozów politycznych. Tu jest podobnie. Jarosław Kaczyński myśli, że tam, w TVN gromadzi się całe zło tego świata. I jak się tę stację przejmie, to to zło się pokona. Zdobędzie się kamień filozoficzny. Oczywiście teraz przejaskrawiam, ale w pewnym sensie tak to wygląda. Bo racjonalnego wytłumaczenia tych działań nie ma. Faktycznie dziś liczy się internet, podcasty. Gdy obserwujemy ludzi w warszawskim autobusie, to oni oglądają rozmaite rzeczy w swoich smartfonach. Ale raczej nie jest to ani TVN, ani TVP. Tylko materiały z przestrzeni internetowej. Rządzącym uderzenie w TVN nic nie daje. Tu widać jednak też szerszy problem. Oprócz wspomnianej fobii i lęku Prawo i Sprawiedliwość kompletnie nie umie radzić sobie z krytyką. To zresztą widać też w innych ugrupowaniach. Nie umiemy dyskutować, wystarczy, że ktoś ma dwóch posłów więcej w Sejmie już myśli, że może tego drugiego lekceważyć. Nastąpił upadek autorytetów. Politycy prawej strony zdyskredytowali lewe autorytety, politycy strony lewej zdyskredytowali autorytety prawe. I dziś jakiego nazwiska byśmy nie wymienili, to ktoś sprowadzi je do parteru.

Czy media publiczne, które mają w założeniu dbać o realizację misji, w najbliższych latach przestaną istnieć, będą mediami prawdziwie obywatelskimi, czy może pucharem przechodnim dla zmieniających się co jakiś czas ekip rządowych?

TVP przez lata była tak naprawdę ostatnim bastionem socjalizmu. Rządzili nią kierownicy z nadania partyjnego. To moloch, duża stacja, ileś tysięcy ludzi, do tego ośrodki regionalne. Sam przez dziesięć lat stałem na czele rady programowej. Widziałem ten marazm. I są głosy, mówiące, by to wszystko zaorać, zrównać z ziemią. Ale żeby było jasne – nie chodzi o ludzi. Ci nieraz są fantastyczni, mają wiele pomysłów, umiejętności. Jest jednak pewien specyficzny duch ulic Woronicza i Samochodowej. Powoduje on, że pracując w telewizji najpierw szukamy pieniędzy, dopiero potem artyzmu, a wszyscy podlegamy jakimś grupom nacisku. Jeśli chodzi więc o przyszłość mediów publicznych, to chyba mamy początek ich końca. Bo telewizja w ogóle nie jest potrzebna – gdy ktoś chce obejrzeć film, może to zrobić na platformie streamingowej. Debatę publiczną może zorganizować zupełnie inna,niezależna telewizja. Równie dobrze za dwa miliardy, przeznaczane na media publiczne mógłby powstać obywatelski fundusz, z którego finansowane byłyby te programy, na które jest zapotrzebowanie. Byłaby komisja, która rozdzielałaby te pieniądze, ktoś by to sprawdzał. Tymczasem tematem staje się to, ilu ochroniarzy ma prezes, jakim jeździ samochodem. Ja wiem, że ludzi te rzeczy zajmują. Ale jeśli w ważnej firmie to staje się najważniejsze, to nic z tej firmy nie będzie. Telewizja Publiczna przestanie się liczyć.

Przeczytaj też:

Gdzie uciekł polski żołnierz z granicy? Są nowe informacje

Były oficer BOR kłamał ws. wypadku z Szydło? Nowe doniesienia po czterech latach


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo