Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Tomasz Terlikowski w Salon24: Zachowanie Watykanu jest niezrozumiałe

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 29
Nie wolno przykładać równej miary do działań najeźdźcy i ofiary. I oczywiście – jeśli Ukraińcy dokonają jakiejś zbrodni, to będzie to ich odpowiedzialność. Odpowiedzialność za konkretny czyn. Ale za samo wywołanie wojny, najazd, serię zdarzeń, odpowiada wyłącznie agresor, czyli Federacja Rosyjska – mówi Salonowi 24 dr Tomasz Terlikowski, filozof i publicysta.

Trwa inwazja Rosji na Ukrainę. Mamy przerażające obrazki z Buczy. I wypowiedzi, jak choćby cytowanego przez WP grekokatolickiego księdza o tym, że to dopiero początek. Takich zbiorowych mordów będzie jeszcze więcej. Gdy rozmawialiśmy miesiąc temu wojna dopiero się zaczynała. Już wtedy krytykował Pan działanie papieża Franciszka, który jasno nie potępił agresora. Ale była nadzieja, że może to zrobi. Teraz mamy więcej informacji o bestialstwie Rosjan, tymczasem nie tylko nie ma potępienia, ale Franciszek ogłasza, że winne są zbrojenia, także Zachodu. Z czym mamy do czynienia?

Dr Tomasz P. Terlikowski: Mamy do czynienia z czterema problemami. Po pierwsze, z głębokim niezrozumieniem sytuacji. Stąd teza, że za wojnę odpowiedzialni są wszyscy. Bo wszyscy się zbroili. Po drugie z niezrozumieniem historii ostatnich lat. Bo przypomnę, że oburzenie mediów wywołał tweet, a wypowiedź była znacznie szersza….

Przeczytaj też:

Terlikowski o krytyce wizyty u Wojewódzkiego. „Nie mógłbym rozmawiać jedynie z lustrem”

No właśnie, ale tweet mógł się bronić, bo od strony teologicznej można tłumaczyć, że wszyscy są grzeszni, więc wszyscy w jakimś stopniu faktycznie za tragedię wojenną odpowiadają. Ale tu papież wygłosił jakiś dziwny wykład na temat historii, zupełnie nieprawdziwy.

Papież wygłosił tezę, że obecnie - w odróżnieniu od czasów po II wojnie światowej - zapanowała logika wojny, nie pokoju, a Zachód zaczął się zbroić. Z wypowiedzi papieża można wywnioskować, że przynajmniej jednym z powodów tej wojny jest fakt, że Rosja została sprowokowana przez zbrojenia Zachodu. Pod tym względem całość wypowiedzi jest gorsza od tweeta. Trzeci problem to odrzucenie zasady wojny sprawiedliwej jako takiej. A czwarty wynika z trzech powyższych – to chaos moralny wynikający z tych wypowiedzi. Bo jeśli przyjmiemy, że wszyscy się zbroili, i przez to doszło do wojny, to należy uznać, że nie należy zbroić się wcale. Problem w tym, że po 1989 roku, gdy został ogłoszony, a jak wiemy nie nastąpił, koniec historii, kraje zachodnie radykalnie - może poza Stanami Zjednoczonymi - ograniczyły zbrojenia. Pewna zmiana nastąpiła po 2001 roku, ale dotyczyła walki z terroryzmem. I też zbrojenia ogarnęły głównie kraje anglosaskie. Jedynym krajem, który się zbroił, zwiększał swój potencjał, nie zaczął rozbrajać, była Rosja. Więc nie jest tak, że Zachód się zbroił, a Rosja sprowokowana do ataku rozpoczęła wojnę. Jedynym krajem, który się zbroił, była Federacja Rosyjska. Do tego Franciszek przedstawił zadziwiającą wersję historii po II wojnie światowej. Zasugerował, że świat po II wojnie światowej wybrał pokój, nie było wojen, bo wszyscy postawili na rozbrojenie. To ja się pytam – czym była zimna wojna, wyścig zbrojeń.

Były Korea, Wietnam.

Już pomijam Koreę, Wietnam, Afganistan. Ale prawda jest taka, że w Europie wojny nie było, bo z jednej strony były państwa NATO, uzbrojone po zęby, z drugiej strony był Układ Warszawski też uzbrojony po zęby. I obie strony były wyposażone w broń jądrową. To wzajemnie odstraszało od ataku, a strategia była zgodna ze starożytną zasadą si vis pacem, para bellum. Potem Związek Sowiecki upadł i Moskwa przez lata nie była w stanie rozpętać wojny, bo musiała się wcześniej pozbierać.

Papież wskazuje też jednak, że wojna jest rzeczą moralnie złą?

Ale tego nikt nie neguje. Wojna zawsze wiąże się ze złem, niewyobrażalnym złem. I zło generuje. Przecież gdyby ci młodzi ludzie, którzy dokonali takich zbrodni w Buczy, a najprawdopodobniej i innych miastach, nie trafili na wojnę, być może nigdy nie popełniliby zabójstwa czy gwałtu. Problem polega na tym, że nie wolno przykładać równej miary do działań najeźdźcy i ofiary. I oczywiście – jeśli Ukraińcy dokonają jakiejś zbrodni, to będzie to ich odpowiedzialność. Odpowiedzialność za konkretny czyn. Ale za samo wywołanie wojny, najazd, serię zdarzeń, odpowiada wyłącznie agresor, czyli Federacja Rosyjska.

Jest też wątek ekumeniczny, próba ułożenia sobie przez Watykan relacji z prawosławiem. Czy w ogóle można o czymś takim mówić w obliczu wojny?

Faktycznie jest tak, że Stolica Apostolska już pod koniec pontyfikatu św. Jana Pawła II postawiła i to bardzo mocno na dialog z Rosyjską Cerkwią Prawosławną. W tej chwili jednak jest to wielkim błędem ekumenicznym. Z dwóch powodów. Pierwszy – po agresji na Ukrainę Cerkiew pokazała swoją prawdziwą twarz. Twarz patriarchy Cyryla, który chwali Władimira Putina, błogosławi wojska atakujące Ukrainę. Po drugie – Cerkiew moskiewska się sypie. Nie tylko na Ukrainie, ale też na Litwie wierni i duchowni odłączają się od Cyryla. Ale gdyby od Cerkwi moskiewskiej odłączyła Ukraińska Cerkiew Prawosławna, co się stanie, i połączyła się z Prawosławną Cerkwią Ukrainy, patriarchatu Konstantynopola, to wtedy Cerkiew moskiewska byłaby dopiero na trzecim miejscu jeśli chodzi o liczbę wiernych, parafii i duchownych po Cerkwi ukraińskiej i Cerkwi rumuńskiej. W takiej sytuacji pytanie, czy w ogóle rozmawiać z Cyrylem, jest jak najbardziej zasadne. Już pomijam kontekst moralny – emerytowany arcybiskup Wspólnoty Anglikańskiej abp Rowan Williams zasugerował wykluczenie Cyryla i Cerkwi Moskiewskiej ze Światowej Rady Kościołów. Ja się z tym generalnie zgadzam. Ale także od strony pragmatycznej ten dialog wydaje się dziś bez sensu.

Tu jednak są argumenty, że Watykan działa dyplomatycznie. Że prowadzi szereg działań, starając się w ten sposób doprowadzić do zakończenia wojny?

Problem w tym, że jeśli ta watykańska dyplomacja jest tak doskonała, to dlaczego słyszymy tylko o spotkaniach ze stroną rosyjską? Kardynał Parolin spotkał się z Siergiejem Ławrowem – nawiasem mówiąc paskudną postacią. A nie spotkał się z Sekretarzem Stanu USA Antonym Blinkenem. Nie spotkał się z prezydentem USA Joe Bidenem. Przecież zawsze działania Watykanu były podejmowane w porozumieniu z dyplomacją amerykańską. Nie było też spotkania z premierem Wielkiej Brytanii Borisem Johnsonem. Można mieć różne podejście do konserwatyzmu Johnsona. Ale ostatni ślub (to człowiek o bogatym życiu osobistym) brał w kościele katolickim, jest parafianinem w Kościele Franciszka. Ale przede wszystkim jest premierem państwa, które akurat w sprawie Ukrainy zachowuje się bardzo w porządku. Ciężko zrozumieć, czemu Watykan spotyka się z Rosją, a nie rozmawia z przywódcami świata zachodniego.

Aleksandr Dugin, główny ideolog putinizmu mówi, że należy budować prawosławny Ruski Mir od Władywostoku po Lizbonę. I to ma powstać na trupie zachodnich wartości, wśród których katolicyzm jest na czele. Więc taktyka łagodzenia relacji z Rosją wydaje się samobójcza?

Ideolodzy mają to do siebie, że przedstawiają radykalną wizję, zaś w praktyce wydaje mi się, że byłoby w ramach tej ideologii miejsce dla jakiejś formy katolicyzmu, która wspierałaby ów putinizm, czy raszyzm – ta nazwa dla tej ideologii, wymyślona przez Ukraińców, wydaje mi się adekwatna. Natomiast taki abp Vigano wpisywałby się w taką ideologię doskonale. Co nie zmienia faktu, że wspieranie Putina i Rosji jest zwyczajnie niemoralne i pod każdym względem błędne.

Czy z perspektywy tego, co dzieje się w Ukrainie nie ma Pan wrażenia, że decyzja Benedykta XVI mogła zostać wymuszona?

Po pierwsze nie ma powodów by sądzić, że Stolica Apostolska za pontyfikatu Benedykta XVI w sprawie agresji Rosji na Ukrainę zachowałaby się inaczej niż za pontyfikatu Franciszka. Już wtedy był bardzo mocny kurs na dialog z moskiewską Cerkwią. Po drugie – oczywiście, że każda decyzja tak znacząca, jak rezygnacja z urzędu papieża, jest podjęta pod wpływem szeregu czynników, również zapewne nacisków. Ale nie ma żadnych dowodów na to, że była to decyzja podjęta nie dobrowolnie.

Wielu katolików jest zdezorientowanych. Niektórzy mówią w emocjach o zmianie wyznania. Jak powinni się zachować w tej sytuacji?

Robić swoje. Pamiętać, że papieże nie są autorytetami ani wyroczniami w kwestiach polityki. W kwestiach wiary też tylko wtedy, gdy mówią ex cathedra, a to zdarza się bardzo rzadko, ostatnio wypowiedź ojca świętego ex cathedra miała miejsce za pontyfikatu Piusa XII. Natomiast w sprawach politycznych papieże XIX wieku byli zdeklarowanymi przeciwnikami choćby ruchów wolnościowych, niepodległościowych w Europie. Byli przeciwnikami polskich powstań, obrońcami status quo. Pamiętamy, co pisali polscy poeci, ze Słowackim na czele.

Pisał o słowiańskim papieżu.

Tak, i można to traktować jako sprzeciw wobec polityki Grzegorza XVI, a nie proroctwo. A jednocześnie wielu katolickich duchownych działało właśnie w ruchach niepodległościowych, dziś wielu duchownych różnych obrządków niesie pomoc ludziom w schronach, podczas bombardowań. Papieżom zdarzały się błędy, nie jest to powód do odchodzenia z Kościoła.

Przeczytaj też:

Kat Syrii przejmie pełne dowodzenie nad rosyjskimi siłami na Ukrainie

Syreny w hołdzie ofiarom katastrofy smoleńskiej. Samorządowcy nie chcą straszyć Ukraińców

Marcin Palade u Sławomira Jastrzębowskiego: Le Pen może wygrać. Wtedy Francja zapłonie


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo