Tomasz Terlikowski. Fot. PAP/Piotr Nowak
Tomasz Terlikowski. Fot. PAP/Piotr Nowak

Terlikowski o krytyce wizyty u Wojewódzkiego. „Nie mógłbym rozmawiać jedynie z lustrem”

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 34
Gdybyśmy mieli unikać wszystkich, którzy przekroczyli granice, moglibyśmy rozmawiać jedynie z lustrem. To nie jest dobra forma komunikacji. A biorąc pod uwagę, że i ja nieraz granicę przekraczałem, to nawet z lustrem nie mógłbym rozmawiać. Nie można zamykać się na połowę Polski, która myśli inaczej – mówi Salonowi 24 dr Tomasz Terlikowski, filozof i publicysta.

I znów wywołał Pan skandal. Po prawej stronie internetu nie milkną echa wizyty u Kuby Wojewódzkiego. Wiele osób w mediach społecznościowych nie kryje żalu, nawet złości. Po co Panu wizyta u kogoś tak kontrowersyjnego?

Dr Tomasz Terlikowski: Przede wszystkim bądźmy precyzyjni. Byłem gościem podcastu Kuby Wojewódzkiego i Piotra Kędzierskiego a nie samego Kuby Wojewódzkiego. To po pierwsze. Po drugie – jeśli chodzi o samego Kubę Wojewódzkiego, ja już byłem jego gościem…

Przeczytaj też:

System w Rosji zmienił się w totalitarny. Groźba wojny atomowej zmienia cele Zachodu

Jakieś dwa, trzy lata temu?

Nawet wcześniej, siedem lat temu.

Wtedy też był Pan krytykowany, traktowano Pana jako dyżurnego taliba?

Tak, wtedy byłem dyżurnym talibem, a dziś dyżurnym postępowcem, liberałem, odszczepieńcem, choć poglądów nie zmieniłem. A wracając do pytania – spotkanie przebiegło w dobrej atmosferze, a do studia przyszedłem, bo zostałem zaproszony. Miałem możliwość dotarcia do szerszej grupy odbiorców, z którą nie mam kontaktu na co dzień. Uważam, że bardzo źle by się stało, gdybyśmy wszyscy zamknęli się w jednej bańce, obrazili na połowę inaczej myślącej Polski. Do niej też należy docierać ze swoim przekazem.

No tak, ale tu pada jeden, nie przesądzam, czy słuszny, ale logiczny argument. Że czym innym jest chodzić nawet do wrogich sobie mediów, ale trzymających poziom, a czym innym do kogoś takiego jak Kuba Wojewódzki, który jakiś czas temu w swoim programie robił show z udziałem propagandysty stanu wojennego Jerzego Urbana, który był jego gościem. I, jako gość show zakładał sobie maskę Lorda Vadera z Gwiezdnych Wojen, generalnie było to banalizowanie roli junty z lat 80-ych. Wojewódzki, który po tragedii smoleńskiej ewidentnie przekraczał wszelkie granice. Nagrywał piosenkę nabijającą się z wpadek Lecha Kaczyńskiego (wraca Irasiad i Borubar). W zasadzie był medialnym odpowiednikiem Janusza Palikota. Czy nie jest tak, że ok, można iść do TVN czy „Gazety Wyborczej”, mediów o określonym, nie konserwatywnym delikatnie mówiąc profilu, ale trzymających jakiś poziom, a pójście do Kuby to już potężne przegięcie?

Problem polega na tym, że gdy udzielę wywiadu stacji TVN, czy „Gazecie Wyborczej”, to słyszę ten sam argument. Że wszędzie można pójść, z każdym porozmawiać, ale już TVN, czy Wyborcza, to już jednak przesada. Tam chodzić nie wolno. A co do przekraczania granic przez Wojewódzkiego.

Gdybyśmy mieli przestać chodzić do mediów, które gdzieś, w czyjejś opinii przekroczyły granicę, to może zostałaby tylko „Więź”. Bo jakieś media, jacyś dziennikarze zawsze, w którymś momencie granice przekraczają. Nawet jeśli nie faktycznie, to przynajmniej w odczuciu sporej części odbiorców. I jeśli naprawdę mielibyśmy przestać chodzić do tych, którzy przekroczyli granice, to zostałaby nam jedynie rozmowa z lustrem. A to nie jest zbyt dobra forma dyskusji.

Biorąc z kolei pod uwagę fakt, że i ja granice często przekraczałem, to nawet z lustrem nie mógłbym porozmawiać. A całkiem na poważnie – uważam, że nie można zamykać się na połowę Polski, która myśli inaczej niż my. Zamykać się w medialnych bańkach. Należy chodzić i przedstawiać swój punkt widzenia także wśród inaczej myślących.

Przeczytaj też:

Scholz wstrzymuje dostawy niemieckich czołgów na Ukrainę

Rosjanie mordowali cywilów przed wycofaniem się z Buczy - jest kluczowy dowód


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo