Jarosław Kaczyński i Mariusz Błaszczak.
Jarosław Kaczyński i Mariusz Błaszczak.

"Kaczyński poszuka następcy w razie porażki. I ma jednego kandydata"

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 71
Widzimy, że taktyka Platformy Obywatelskiej przynosi skutek. Oczywiście nie taki, jak marzą niektórzy, że nastąpi jakaś atrofia PiS, że partia ta zniknie z przestrzeni publicznej. Opozycja może być pewna, że jeśli nastąpią negatywne czynniki dla PiS, władza sama wpadnie jej w ręce. Wtedy Jarosław Kaczyński będzie zmuszony stopniowo oddawać pozycję swojemu następcy. Będzie to prawdopodobnie Mariusz Błaszczak – mówi Salonowi 24 prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Sondaż  SW Research dla „Rzeczpospolitej” wskazał jasno, że zdaniem Polaków zdecydowanie lepsza sytuacja gospodarcza była w czasie, gdy premierem  był Donald Tusk. Co mówi nam wynik tego badania?

Prof. Rafał Chwedoruk: Przede wszystkim nie jest to żadne zaskoczenie. Bardzo często jest tak, że partie, które nawet były w oczach obywateli odpowiedzialne za pogorszenie sytuacji ekonomicznej po pewnym okresie w opozycji powracały do władzy, choć może nie z tak dużym poparciem jak dawniej. Poza tym warto pamiętać, że bardzo trudno nam jest znieść degradacje. To znaczy lichy wzrost, brak postępów to sytuacja, w której możemy być niezadowoleni, ale trwać. Za to w momencie, gdy zaczynamy tracić, przyjmujemy bardzo źle. W efekcie widzimy, że taktyka Platformy Obywatelskiej przynosi skutek. Oczywiście nie taki, jak marzą niektórzy,  że nastąpi jakaś atrofia PiS, że partia ta zniknie z przestrzeni publicznej. Nie, tak nie będzie. Natomiast opozycja może być pewna, że jeśli obiektywne czynniki będą dla PiS niekorzystne, władza sama wpadnie jej w ręce. Choćby dlatego,  że wyborcy partii opozycyjnych  tłumnie stawią się do wyborów.

Dodatkowo, wyborcy prawicy mogą być zniechęceni. Do tego dochodzą czynniki, o  których już mówiłem na państwa łamach – problem demograficzny PiS. Partia rządząca nie ma szans na poparcie młodego elektoratu. I nawet w normalnej sytuacji reelekcja byłaby bardzo trudna. A biorąc pod uwagę czynniki obiektywne, jak wzrost cen, zwiększenie niezadowolenia, zniechęcenie  własnego elektoratu, staje się niezwykle ciężka.

Najnowszy sondaż. Premier Morawiecki nie będzie zadowolony

Półtora roku temu wielu komentatorów, głównie popierających PiS, kpiło z Donalda Tuska i jego powrotu. Wychodzi na to  że były premier osiągnął jednak sukces?

Osiągnął w tym sensie, że niewątpliwie uratował Platformę Obywatelską przed  upadkiem. Mniejsze partie opozycyjne liczyły na to, że w razie klęski PO będą mogły zagospodarować jej wyborców. Stało się inaczej, bo Platforma Obywatelska jest dziś znów największą partią opozycyjną. 

Natomiast ostateczną ocenę byłego premiera można będzie wystawić chwilę po wyborach. Albo będzie to rzeczywiście wielki triumf, albo ostateczny koniec wielkiej kariery. Na pewno w najbliższych tygodniach będziemy świadkami – cytując klasyka – „opiłowywania” Donalda Tuska. Mniejsze formacje polityczne  będą starały się osłabić jego pozycję.

Pytanie jak ta opozycja będzie wyglądać. Niedawno  mówił Pan, że jedna lista  jest całkiem prawdopodobna. Tymczasem są doniesienia, że PiS przygotowuje się do słabszego  wyniku w wyborach. I rozważa koalicje nie tylko z Konfederacją, ale też z Polskim Stronnictwem Ludowym, nawet Lewicą?

Prawo i Sprawiedliwość to formacja, za którą stoją naprawdę potężne struktury. I dla utrzymania ich w gotowości liderzy muszą przyjąć narrację o gotowości do koalicji z innymi podmiotami, że może wynik będzie gorszy, ale zawsze można dogadać się z innymi partiami. Tyle, że w rzeczywistości wcale nie będzie to proste.

Ludowcom owszem, pogłoski o ewentualnej koalicji z PiS mogą być na rękę. Ale tylko jako karta przetargowa w rozmowach z większymi graczami po stronie opozycyjnej. Bo w tych samorządach, gdzie PSL współrządzi, współpracuje z Platformą Obywatelską. To z tą partią ludowcy rządzili Polską przez osiem lat. I to z PO są w jednej grupie w Parlamencie Europejskim. Nie sądzę, by zaryzykowali nagłą zmianę sojuszu. Współpraca z Lewicą byłaby realna, ale dziesięć lat temu. Od tego czasu jest pomiędzy tymi formacjami przepaść w sprawach kulturowych,  koalicję uniemożliwia też kwestia na przykład ustawy dezubekizacyjnej. W dodatku podobnie jak w przypadku PSL tam, gdzie Lewica współrządzi, robi to w koalicji z PO, nie PiS-em. To dowodzi, że jeśli jakaś współpraca będzie podejmowana, to taktyczna, przy poszczególnych głosowaniach. Na pewno nie będzie sojuszu strategicznego.

Natomiast Konfederacja - jak sama nazwa wskazuje - jest ugrupowaniem zróżnicowanym. Ale przede wszystkim, wyborcami tej formacji są bardzo często ludzie młodzi, nastawieni antyestablishmentowo. Establishment to dziś rządzący PiS. Jest jeszcze jeden czynnik: Unia Europejska, mimo problemów, nie zmieniła nastawienia do polskiego rządu. A jednocześnie PiS wraz ze zmianą władzy w USA stracił ważny czynnik, możliwość ewentualnego wsparcia administracji Donalda Trumpa.

Tym bardziej partie opozycyjne nie mają powodów by rozważać współpracę z PiS. Natomiast coś konkretnego o tym, czy opozycja pójdzie jako jeden blok, dwa, czy więcej, powiedzieć będziemy mogli w marcu. Wtedy będzie już zapewne po wizycie prezydenta  Joe Bidena w Polsce. Zobaczymy, jak zaczną kształtować się nastroje i sondaże.

Twierdzi Pan, że PiS przegra, ale w przeciwieństwie do AWS nie przestanie istnieć. Czy w takim razie – zakładając porażkę partii obecnie rządzącej – spodziewać się możemy jej zamknięcia, budowy oblężonej twierdzy, czy jakiejś zmiany pokoleniowej, próby otwarcia na inne  środowiska, może odcięcia od przeszłości, wewnętrznych rozliczeń?

To zależy. Scenariuszy jest kilka. Obecnie w sytuacji Tuska jest Mateusz Morawiecki. Albo utrzyma władzę, wtedy będzie nadal premierem i kandydatem na prezydenta, albo przegra i odejdzie w niebyt. Jeśli partia rządząca przegra, może przyjąć dwa modele. Albo oparty o większą konsolidację, skupiający się na utrzymaniu twardego elektoratu, jak po przegranej w 2007 roku. Albo, jak po porażce w 2011 roku i przede wszystkim po podniesieniu przez rząd Donalda Tuska wieku emerytalnego, na model otwarty, szukający porozumienia z innymi środowiskami w celu poszerzenia elektoratu.

Wydaje się, że raczej bardziej prawdopodobny jest model pierwszy. I PiS będzie musiał jasno określić granice między sobą, a obozem nowego rządu. Mało prawdopodobne, by liderem w takim scenariuszu był nadal Jarosław Kaczyński. W PiS  jest świadomość, że nawet jeśli starania o pozyskanie młodego pokolenia nie przynoszą rezultatu, to trzeba je podejmować. Stąd Kaczyński zapewne będzie się stopniowo przygotowywał do przekazania władzy.

Jak mówiłem u Państwa w Salonie24 jakiś czas temu, wszystko to, co dzieje się ostatnio wokół ministra obrony, świadczy o tym, że to on jest szykowany na następcę. Choć pamiętać należy, że wybory rządzą się swoimi prawami. Mają swoją dynamikę. I choćby wybory prezydenckie mogą wykreować jakieś zupełnie nowe twarze.


Metropolita Sawa tłumaczy się z listu do Cyryla. Ocenił inwazję na Ukrainie

"Nie zdajemy sobie sprawy, jakiego straciliśmy przyjaciela”. Publicysta wspomina Weissa






Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo