Gilon nie wpuszczona do samolotu. Oskarża cały świat, najbardziej dostało się ambasadorowi

Redakcja Redakcja Celebryci Obserwuj temat Obserwuj notkę 48
Polska modelka utknęła na lotnisku w Bangkoku, a teraz oskarża konsula o niekompetencję. "Nie wiem, za co płacę podatki, skoro ktoś, kto ma wypłacaną z nich pensję, nie potrafi mi odpowiednio pomóc" - grzmi Karolina Gilon, gospodyni reality show "Love Island".

Katarzyna Gilon, łącząc przyjemność z zawodem, podróżuje po całym świecie. Podczas krótkiego pobytu w Bangkoku, z którego miała wyruszyć do Wietnamu, przytrafiła się jej jednak niefortunna sytuacja. O całości dowiedzieć się mogliśmy z jej relacji na Instagramie, opatrzonej dramatycznym tytułem "Utknęłam w Bangkoku".  


Problemy Gilon na lotnisku

Jak się okazało, powodem zamieszania była naderwana karteczka w paszporcie Gilon. O swoim łamiącym odkryciu napisała na Instagramie: "Jak wiecie, miałam ostatnio problem z paszportem, próbując lecieć do Wietnamu. Okazało się, że na lotnisku nie wpuścili mnie na pokład samolotu, dlatego że miałam naderwany delikatnie paszport ", po czym dodała: "Okazuje się, że jak macie naderwany paszport, to ten dokument jest już nieważny". 

Celebrytka postanowiła podjąć najrozsądniejszą możliwą w takiej sytuacji decyzję. Udała się do ambasady, gdzie rozwiązać zamierzała zamieszanie z paszportem. Gdy dotarła do placówki dyplomatycznej, złożyła wniosek o paszport tymczasowy... Zaoferowany został jej dokument ważny przez 7 miesięcy. I tu właśnie wszystko zaczęło się komplikować.

"Paszport można wydać na jakiś termin. Do Wietnamu potrzebne jest minimum pół roku. Mówiłam Panu, że później lecimy na Bali. Uważam, że w Ambasadzie powinny być wszystkie informacje" - zaznaczyła. 


Paszport ważny krócej, niż trzeba

Okazało się, że z ważnym przez 7 miesięcy paszportem tymczasowym dotarłaby jedynie do Wietnamu, podczas kiedy planowała jeszcze podróż na Bali. Aby otrzymać wizę na tej wyspie, paszport musiałaby mieć ważny przez rok. Powróciła zatem do ambasady, ale spotkał ją niemały szok.

"Wróciłam się do Pana z Ambasady. Nikogo tam nie było. Ochroniarz powiedział, że już jest zamknięte. Na tablicy informacyjnej były podane godziny pracy 8:00 - 16:20. Byłam o około 15:20" - wspomniała Gilon. 

"Przypominam, że ten wyjazd nie jest tylko wypoczynkowy, ale także służbowy, czyli poniekąd jest to też moja praca", podkreślała wcześniej Gilon, dodatkowo miotając gromy w kierunku konsula: "Pan nie odebrał ode mnie telefonu. W godzinach jego pracy. Zadzwoniłam drugi raz. Również nie odebrał" - przytoczyła przykład celebrytka. 


"Jako obywatelka Polski czuję się bezradna, bezsilna, niezaopiekowana odpowiednio i załamana brakiem profesjonalizmu konsula w ambasadzie w Bangkoku, w którym utknęłam. Nie mogę kontynuować podróży, która ma charakter nie tylko wypoczynkowy, ale też zawodowy. Nie wiem, za co płacę podatki, skoro ktoś, kto ma wypłacaną z nich pensję, nie potrafi mi odpowiednio pomóc" - zdradziła Gilon oburzona w wywiadzie "Plotkowi". 

Zobacz też: 


Salonik24

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości