Niech Władimir Putin i Alaksander Łukaszenka nie robią z siebie gołąbków pokoju - mówi gen. Waldemar Skrzypczak
Niech Władimir Putin i Alaksander Łukaszenka nie robią z siebie gołąbków pokoju - mówi gen. Waldemar Skrzypczak

Polski generał rozjuszył dyktatorów. "Putin i Łukaszenka wściekają się ze strachu"

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 106
Rosjanie dostali wręcz czkawki, że są tacy biedni, tylko ten Skrzypczak ich atakuje. Czepia się ich, a oni takie aniołki. A w rzeczywistości od dwóch lat Miedwiediew, Pieskow, Zacharowa, Łukaszenka, plują na Polskę, jak tylko mogą. Teraz się wściekają, co wynika ze strachu. I dobrze, bo to oni się mają bać, a nie my – mówi Salonowi 24 gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.

Powiedział Pan o możliwym powstaniu narodu białoruskiego, to wywołało burzę, nawet Dmitrij Pieskow i Aleksander Łukaszenka odnieśli się do Pana wypowiedzi..

Gen. Waldemar Skrzypczak: Czkawki wręcz dostali, ale to chyba bardzo dobrze. Skoro na nas się ciągle pluje, od dwóch lat prowadzi się przeciwko nam wojnę hybrydową, a oni się ubierają w anielskie piórka. Tacy biedni, tylko ten Skrzypczak ich atakuje. Czepia się ich, a oni takie aniołki.


A w rzeczywistości od dwóch lat Miedwiediew, Pieskow, Zacharowa, Łukaszenka, plują na Polskę, jak tylko mogą. Teraz się wściekają, co wynika ze strachu. I dobrze, bo to oni się mają bać, a nie my.

Co do tego strachu to pojawiła się informacja mająca nas przynajmniej zaniepokoić – blisko granicy z Polską na Białorusi rozmieszczona jest broń jądrowa. Trudno podchodzić do tego z pełnym spokojem?

Ale to jest typowa ich propaganda, oni tym straszą nas od wielu lat. Mają broń jądrową, wożą ją od Władywostoku do Brześcia, w te i we wte, cały czas. To jest typowa ich polityka, ja w ogóle nie rozumiem, czy im nie szkoda kilometrów i paliwa, żeby tę broń jądrową wozić.


Raz straszą Japończyków, raz Polaków, a czasami jeszcze kogoś innego. Teraz straszą NATO. To jest cykliczne pojawia się co kilka miesięcy. Ale powodów do obaw nie ma. Bo na Kremlu wiedzą dobrze, że Zachód ma tej broni jądrowej więcej. I ma w tym względzie zdecydowaną przewagę nad Rosją.

Ale jednak pojawiają się pomysły publicystyczne, że użycie broni jądrowej mogłoby być straszakiem wobec Zachodu, przesądzić o wyniku wojny. Skąd pewność, że Putin broni nie użyje?

Nie, Rosjanie doskonale wiedzą, że broni jądrowej użyć im po prostu nie wolno. Jeśli by to zrobili, to Rosja byłaby całkowicie izolowana. Jako państwo straciłaby rację bytu. Użycie broni jądrowej sprawi, że wszyscy wyprą się Rosji. Po prostu cały świat od Północy po Południe, od Wschodu po Zachód nie chce użycia broni jądrowej, wszyscy wiedzą czym to grozi. I sam Putin wie, że jeżeli użyje broni jądrowej, to skończony będzie nie tylko on, ale i Rosja. Zacznie się wtedy błyskawiczny rozpad i rozbiór Federacji Rosyjskiej.

Rosja sama może i słabnie, Putin liczy jednak na rozwój grupy BRICS, która ma stanowić alternatywę dla pozycji USA i przede wszystkim liczy na poparcie Chin. A tego państwa lekceważyć na pewno nie można?

Chyba jednak Putin nie będzie mógł znaleźć oparcia w Chinach. Z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że Chiny bardzo rozczarowały się tym, co zrobili Rosjanie. Władze w Pekinie po cichu przyzwoliły na agresję na Ukrainę. Ale są rozczarowane tym, jak źle Rosjanie poprowadzili tę wojnę. Chińczycy są przekonani, że militarnie na Rosję liczyć się można. Po drugie, widzą, jak głęboka jest erozja w Rosji. Słabość systemu i rozpad struktur państwa. Widać wyraźnie, że jest to państwo bardzo słabe, które stoi na glinianych nogach.

Mówi Pan o fatalnym prowadzeniu wojny przez Rosję. Ale jeszcze kilka tygodni temu sytuację na froncie oceniał Pan jako patową. Czy teraz ona się zmieniła?

Zmieniła się o tyle, że pewnego rodzaju kontrofensywa wojsk ukraińskich może nastąpić, wszyscy jej oczekują. Armia jest gotowa, żołnierze czekają jedynie na sygnał od Zełenskiego. Sam prezydent też jest przygotowany, ma świadomość, że przed szczytem NATO Ukraińcy muszą dokonać jakiegoś rozstrzygającego uderzenia.


Oczywiście podtrzymuję zdanie, że siły ukraińskie nie przeprowadzą tak znaczącej kontrofensywy, by mogły wyzwolić wszystkie tereny spod okupacji Rosjan – nie mają bowiem potencjału NATO. Ale bez wątpienia jakieś spektakularne uderzenie, w którym stronie ukraińskiej uda się rozgromić część armii rosyjskiej nastąpi. I będzie to uderzenie, dzięki któremu uda się armią rosyjską wstrząsnąć, a może nawet wywołać jej odwrót.


Wydaje mi się, że wojna skończy się w tym roku, prawdopodobnie zawieszeniem broni. I takie zabiegi dyplomatyczne są już czynione. Rozmawiają ze sobą politycy, wielcy tego świata za kulisami.

Jak w Pana ocenie ostatnie miesiące wpłynęły na nasze bezpieczeństwo?

Trzeba mieć świadomość, mam nadzieję, że ona dotrze też do naszych partnerów na Zachodzie, że Łukaszenka i Putin od kilkunastu miesięcy prowadzą przeciwko nam niewypowiedzianą wojnę. Szturmują naszą wschodnią granicę. Bo żadne granice na świecie, a przynajmniej w Europie, w cywilizowanym świecie, nie są tak obciążone szturmami jak nasza granica wschodnia. I nie jest w tej chwili ważne, czy przez granicę przechodzą wojenni uchodźcy, migranci. Ważne, że akcją sterują białoruskie służby przy wsparciu Rosji. Są popełnione przestępstwa w świetle prawa międzynarodowego. A przestępcami są Łukaszenka i Putin. Oskarża się Polskę o same złe rzeczy, a to przecież nie my przerzucamy emigrantów do Białorusi, tylko białoruski reżim do nas. Natomiast błędem jest, że wciąż nie ma u nas sił międzynarodowych. Gdyby tej granicy oprócz Polaków strzegli w ramach FRONTEXU Hiszpanie czy Francuzi, opinia publiczna na Zachodzie wiedziałaby, że to my jesteśmy obiektem ataku. Niech Władimir Putin i Alaksander Łukaszenka nie stroją w pawie, strusie, a już na pewno nie gołębie pióra, niech nie robią z siebie gołąbków pokoju. To co robią także na polskiej graniczy, to bandytyzm i tyle.

Wróćmy do wypowiedzi, która oburzyła Łukaszenkę i Pieskowa. Mówił Pan, że przeciwko Łukaszence w samej Białorusi może wybuchnąć powstanie. A atak Ukrainy może wywołać wstrząs w Rosji. Jak taki przewrót czy wstrząs miałby wyglądać?

Żołnierze białoruscy, którzy są w sile dwóch pułków na terenie Ukrainy, w końcu wrócą do domu. Ale, jak uczy historia, taki żołnierz broni nie złoży. Łukaszenka robi dobrą minę do tej gry, ale jest przerażony tym, co się może stać, bo te dwa pułki rozpędzą mu jego siły specjalne, a zdecydowana większość armii stanie po stronie społeczeństwa, przeciwko dyktatorowi. On to wie i się tego panicznie boi. Natomiast jeżeli na froncie rosyjsko-ukraińskim dojdzie do wstrząsu w wyniku klęski armii rosyjskiej, to Rosjanie nie będą w stanie udzielić pomocy militarnej Łukaszence. Rosjanie też są przerażeni zagrożeniem wynikającym z rosnącego potencjału armii ukraińskiej. Ukraińcy dostają z Zachodu coraz lepszy sprzęt, ich armia się szkoli a doświadczenie zdobywa w walce. Armia ukraińska  stopniowo osiągać będzie przewagę nad armią rosyjską w rejonie operacji w Ukrainie. Rosjanie są naprawdę wystraszeni, Ukraińcy trzymają ich coraz bardziej w szachu. Bardzo dobrze.

rozm. Przemysław Harczuk

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo